W gościnie u o. Maksymiliana…
W największej terytorialnie diecezji w Polsce (koszalińsko – kołobrzeskiej), w największej liczebnie parafii (pw. św. Maksymiliana Kolbego w Słupsku) przewodniczyłem w miniony czwartek uroczystościom odpustowym ku czci tego wielkiego męczennika.
Święty o. Maksymilian zawsze był mi na swój sposób bliski. Pamiętam, że pierwszy raz cokolwiek przeczytałem o nim z folderka, który jako kilkulatek znalazłem na stoliku mojej nieżyjącej już prababci. Ona systematycznie czytała wtedy Rycerza Niepokalanej. Przez lata fascynowałem się osobą o. Maksymilianem i ta fascynacja wzrastała we mnie wraz z kolejnymi odwiedzinami bunkra śmierci w Oświęcimiu i stworzonego przez niego Niepokalanowa. W tym ostatnim – mieszkając przez rok w pobliskim Łowiczu – bywałem nawet kilka razy w miesiącu.
Poniżej zamieszczam krótki fragment mojej czwartkowej homilii:
Kilka dni temu, dokładnie 6 sierpnia br. w małej wiosce Lipsko w diecezji ełckiej odbył się pogrzeb 97 letniej Anny Biernackiej. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył sam biskup pomocniczy z Ełku, a o śmierci pani Anny pisało wielu nie tylko na łamach gazet lokalnych ale i tych ogólnopolskich. Dlaczego śmierć tej staruszki odbiła się tak głośnym echem, że nawet dziś w Waszym kościele na tym odpuście ku czci św. Maksymiliana o niej mówię? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wrócić do lat wojennej zawieruchy.
Na przełomie czerwca i lipca 1943 roku doszło w tej małej miejscowości Lipsko do masowych aresztowań mieszkańców. Na liście osób, które miały być aresztowane, znalazła się wspomniana już pani Anna i jej mąż. Anna była wtedy w ciąży. Kiedy teściowa Anny, pani Marianna dowiedziała się o tym, że jej syn i jej brzemienna synowa mają zostać rozstrzelani, padła do stóp niemieckiego żołnierza i prosiła, by to ona mogła zginąć za swoją synową. Żołnierz zgodził się na taką zamianę. Marianna i jej syn zostali rozstrzelani. Pani Anna odeszła wolno. Ocalona powróciła do Lipska, tam urodziła swoje dziecko i tam aż do swojej śmierci przeżyła jeszcze 71 lat. Jej pogrzeb odbył się – jak już wspomniałem – 6 sierpnia br.
Jakże wielkie podobieństwo tych dwóch historii. Tej, która rozegrała się w Lipsku na przełomie czerwca i lipca 1943 r. i tej, która rozegrała się w Oświęcimiu niespełna dwa lata wcześniej – 14 sierpnia 1941 r. Człowiek oddaje życie za człowieka. Teściowa (zresztą beatyfikowana przez Jana Pawła II w 1999 r.) oddaje życie za synową; kapłan, zakonnik oddaje życie za polskiego żołnierza, za ojca rodziny, który dzięki heroicznej postawie o. Maksymiliana dożyje 94 lat. (…) Dzisiaj z tego miejsca, w tę naszą odpustową uroczystość, chcę Wam powiedzieć, że to, co zrobiła p. Marianna Biernacka i to, co zrobił tak dobrze Wam znany o. Maksymilian, nie jest zarezerwowane tylko dla wąskiego grona wybranych. I pani Marianna i o. Maksymilian zrobili dokładnie to, czego uczy nas Ewangelia – w drugim człowieku dostrzegli samego Jezusa Chrystusa. (…).
Dzisiaj, kiedy na każdym niemal kroku widzimy jakąś dziwną, często niezrozumiałą dla nas rywalizację; kiedy tak wielu ludzi stara się być lepszymi i ważniejszymi od innych, ta pokora św. o. Maksymiliana musi być dla nas wszystkich wezwaniem do rachunku sumienia, a jeśli trzeba, także wyrzutem tego sumienia. Żyjemy w świecie i często sami ten świat tworzymy rzeczywistością przemocy i walki, dlatego możemy z nieukrywaną zazdrością patrzeć na Maksymilianową pokorę.
Ojciec Kolbe uczy nas tego, że trzeba stać się małym, aby zostać naprawdę wielkim. Tego, że wielkości nie mierzy się tylko poprzez dokonania, ale przede wszystkim poprzez służbę i miłość do Boga i do drugiego człowieka.
Św. Maksymilian jest patronem Waszej parafii. Jest także jednym z patronów naszej koszalińsko – kołobrzeskiej diecezji. Ale to za mało. Jeśli naprawdę chcemy, żeby w tej parafii, diecezji, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie było choć odrobinę lepiej, św. Maksymilian Maria Kolbe musi stać się patronem każdego i każdej z nas. Każdy z nas musi uczyć się od o. Maksymiliana tej wielkiej pokory, która dodaje siły i odwagi tak bardzo potrzebnej do służenia Bogu i ludziom.