Widziane zza kratek… (3)
Wspomniałem wczoraj o tym, że dziwi mnie, kiedy ludzie – nie mając żadnych przeszkód do uzyskania rozgrzeszenia – zwlekają ze spowiedzią całymi miesiącami czy nawet – o zgrozo!!! – całymi latami. Nie mogę tego zrozumieć, choć muszę to przyjąć. Z faktami się przecież nie dyskutuje. Dla mnie jest to trudne. Wiem, że ja bym tak nie potrafił. Już od lat spowiadam się regularnie co dwa tygodnie i nie wyobrażam sobie, żebym chodził za pan brat z grzechami ciężkimi.
To, że człowiek grzeszy, to oczywista oczywistość, ale to, że się nie spowiada… Ech, wczoraj nazwałem to obojętnością na Bożą Miłość i na Bożą Tęsknotę. I rzeczywiście – coś w tym jest. Ale zróbmy dziś krok dalej.
Bardzo często – również poza spowiedzią, np. na katechezie – pytam o powody takiego długiego rozstania z konfesjonałem. I niestety, najczęściej słyszę ten sam argument: Nie miałem takiej potrzeby.
Gdy słyszę taką odpowiedź, zastanawiam się nad tym, jak bardzo Pana Boga muszą boleć te słowa. Każdego rodzica by bolały, gdyby ich dziecko po wielu miesiącach albo latach rozłąki powiedziało: Nie odwiedzałem was, bo nie czułem takiej potrzeby. Przecież te słowa są jak policzek… Jak nóż w samo serce…
Jak nazwać kogoś, kto w ten sposób tłumaczy swoją obojętność? Ja nazywam to wprost – egoista. Bo naprawdę trzeba być egoistą, żeby swoje wielomiesięczne czy wieloletnie zaniedbania modlitwy czy sakramentów tłumaczyć brakiem potrzeby. A Bóg?
Przecież On też ma potrzebę spotykania się z nami. Przecież On jest żywą Osobą, która też tęskni. Która pragnie spotkania. Która – jak ojciec syna marnotrawnego – wygląda za dzieckiem, a kiedy dostrzega je w oddali, wybiega mu na spotkanie.
Nigdy tego nie mówię na głos, ale zawsze w takich sytuacjach współczuję temu, kto tak mówi. Współczuję, że nie doświadczył (zawsze mam nadzieję, że jeszcze nie doświadczył, ale kiedyś doświadczy) tego ogromu Bożej Miłości i tego, że Bóg naprawdę kocha, tęskni i czeka. Każdemu życzę takiego doświadczenia.
Słowo, które dziś zostawiam Ci do osobistego rachunku sumienia – egoizm.