Wielkie święto LSO…
Są takie dni, kiedy człowiek – gdy się kończą – mówi: ,,Nareszcie koniec.” Są też i takie, w których wołamy: ,,Chwilo, trwaj.” Gdybym miał do którejś z tych grup włożyć dzień wczorajszy, bez wątpienia byłaby to ta druga grupa.
Niedziela Chrystusa Króla za nami. Odkąd tylko pamiętam ta niedziela zawsze była dla mnie ważna. Pewnie dlatego, że to święto Liturgicznej Służby Ołtarza. Kiedyś sam przecież do niej należałem, teraz sam za nią odpowiadam – i to nie tylko w parafii na Wieczystej, ale także pośrednio na szczeblu całej Prowincji.
Co kryje się pod tajemniczą nazwą Liturgiczna Służba Ołtarza? Kryją się tu te wszystkie osoby, które swoją obecnością i posługą przy ołtarzu pomagają nam przeżywać Msze św. Trzeba tutaj wymienić osoby ze scholi, aspirantów, kandydatów, ministrantów, kandydatów na lektorów i samych lektorów oraz ceremoniarzy.
Właśnie wczoraj – w patronalne święto Liturgicznej Służby Ołtarza – moi ministranci awansowali na wyższe stopnie w LSO – wskiej hierarchii. Dokonało się to w czasie Mszy św. o godz. 11.oo, kiedy to do grona LSO dołączyło 16 nowych aspirantów, a 12 kolejnych z kandydatów stało się ministrantami.
Próby, zbiórki, dni skupienia, wyjazdy, spotkania z Rodzicami… Opłacało się. Efekt jest tego taki, że nasza salka ministrancka już dawno nie mieści wszystkich.
W takie dni, jak ten wczorajszy widzę, że warto spalać się dla tych chłopaków. Warto chociażby po to, by zobaczyć, jak dzielnie po raz pierwszy nakładają swoje komże, z jaką dumą ubierają sutanelle i jak wytrwale upominają się o kolejne ministranckie odznaki. Warto…
Po takich dniach, jak ten wczorajszy, mogę się śmiało podpisać pod twierdzeniem, że uśmiech dziecka to największa nagroda.