A skąd ja wiem, że to nie ostatnia?
We wpisie z soboty 29 lipca wspomniałem o młodym księdzu, który w jednym ze słupskich kościołów w czasie porannej Mszy św. wygłosił piękne kazanie. Mówił o przyjaźni. A dziś chcę wspomnieć o innym kapłanie, który też pięknie mnie zaskoczył. Myślę o proboszczu archikatedry w Szczecinie, księdzu prałacie Dariuszu Knapiku.
W sobotę – zwiedzając z Rodzicami Szczecin – postanowiłem odprawić w katedrze Mszę św. A że akurat Eucharystie są tam w samo południe, to i dobrze pasowało to do naszych dalszych planów. Wszedłem do zakrystii i…
Nie będę pisał o tym, że Proboszcz ciepło mnie przywitał i świetnie poprowadził rozmowę. Byłem w tej zakrystii pierwszy raz w życiu, a gadało mi się z nim tak, jakbyśmy się znali wiele lat. Potem – jeszcze przed Mszą św. – oprowadził mnie po kościele, pokazał remontowane salki katechetyczne, krótko opowiedział historię katedry. Z siostrami jadwiżankami posługującymi w zakrystii pożartował i bardzo życzliwie – trochę na wesoło – przyjął młodych, którzy załatwiali w zakrystii jakieś formalności. W czasie Mszy św. wygłosił homilię, a przed błogosławieństwem zachęcił nas do wjechania na wieżę katedry, by z lotu ptaka obejrzeć panoramę miasta. Kazał powołać się na siebie i nie płacić za bilety ;). Nie posłuchałem. Zapłaciłem.
Kiedy już po zakończeniu Eucharystii zeszliśmy do zakrystii, zagadnąłem: – Księże, dzięki za wspólną modlitwę. A szczególnie dziękuję za tę ciszę; za to, że po każdym wezwaniu Módlmy się, po kazaniu i po Komunii św. ksiądz się nie spieszył. Że była ta cisza, o której dziś tak wielu księży nie pamięta.
– Proszę ojca, ja zawsze dbam o tę cieszę. Bo Msza św. to coś najważniejszego, co na tym świecie mamy. Tu nie wolno się spieszyć. A skąd ja wiem, że ta Msza, którą właśnie odprawiliśmy, nie była ostatnią Mszą św. w moim życiu?
***
Wyszedłem z zakrystii naprawdę umocniony świadectwem wiary tego Księdza. Bogu dzięki za kapłanów, którzy odprawiają każdą Eucharystię tak, jakby miała być ich ostatnią.