Z zapałem i gorliwością…
Czymś bezprecedensowym (bo czegoś takiego nie pamiętają najstarsi górale), a jednocześnie – być może – czymś bardzo precedensowym (bo być może będzie to wzór do działania w przyszłości) były wczorajsze puste kościoły w całym kraju.
Wielu księży i wielu zatroskanych o Kościół świeckich stawia sobie pytanie o to, czy oby te kościoły nie pozostaną puste także wtedy, kiedy już poradzimy sobie z koronawirusem i kiedy wszelkie zakazy będą wycofane. Innymi słowy: Czy ludzie po epidemii znów zaczną chodzić do kościołów?
Przyznam, że też stawiam sobie takie pytania. Zupełnie na chłodno, bez lęku i strachu. Nie wiem przecież jak będzie. Mogę co najwyżej wierzyć i wierzę, że w obecnej sytuacji wszyscy jeszcze bardziej uświadomimy sobie naszą ludzką kruchość i bezradność, i jednak – może nawet z nowym zapałem i gorliwością – powrócimy do naszych kościołów. Nawet, jeśli nie wszyscy, to bardzo wielu spośród nas. Głęboko w to wierzę…
Póki co, to wszystko, co już się dzieje i co będzie się działo jako konsekwencje obecnej sytuacji, trzeba będzie odczytywać jako znak dla całego Kościoła. W Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes czytamy: ,,Kościół zawsze zobowiązany jest do badania znaków czasu i ich interpretowania w świetle Ewangelii tak, aby w sposób dostosowany do każdego pokolenia mógł odpowiadać na odwieczne pytania ludzi o sens życia doczesnego i przyszłego oraz ich wzajemną relację. Trzeba więc, aby świat, w którym żyjemy, a także jego często dramatyczne oczekiwania, pragnienia i założenia były poznawane i rozumiane (KDK,4).”
Osobiście wierzę, że nic się Panu Bogu z ręki nie wymsknęło i że On potrafi prosto pisać nawet na najbardziej pokrzywionych liniach. Wierzę, że z tego wszystkiego będzie dużo dobra – i dla nas, i dla Kościoła. Módlmy się o to…