Potrzeba zdrowej i mądrej odpowiedzialności…
Godzina 21.25 – powoli dojeżdżam do Krakowa. W pociągu – jak zwykle o tej porze – ani pustek nie ma, ani tłoku. Jest w sam raz. Podobnie zresztą na dworcu Warszawa Zachodnia, gdzie jeszcze dwie godziny temu czekałem na przesiadkę. Tam też ludzie zachowywali się bardzo normalnie. Jedni czytali gazety, inni przeglądali internet, jeszcze inni zajadali się frytkami z pobliskiego Maka. Normalka, jak co dzień…
Cały dzień jestem w podróży i przez ten czas spotkałem tylko trzy osoby w maseczkach – jedną staruszkę, jakiegoś młodzieńca i panią w kwiecie wieku. Tylko tyle… Widziałem też kilka osób, które co parę minut pryskały sobie ręce płynem do dezynfekcji. Ale i to mnie nie zaskoczyło.
Najbardziej zaskoczyli mnie dziś konduktorzy. Dotąd zwykle bardzo skrupulatnie przeglądali bilety i dokumenty uprawniające do zniżek, a dziś nawet do ręki ich nie brali. Pasażer trzyma bilet, nie ma już kasowania, tylko skanowanie na odległość.
Zdaje się, że z jednej strony środki ostrożności zachowujemy, a z drugiej ciągle jeszcze nie wpadamy w panikę. I bardzo dobrze…. Oby jak najwięcej takiej zdrowej i mądrej odpowiedzialności.