Przedziwna moc Bożego błogosławieństwa…
Zawsze, ilekroć jestem w Warszawie, znajduję czas, by wejść do mojej ulubionej katolickiej księgarni, tej przy seminarium na Krakowskim Przedmieściu. Ostatnio też tam poszedłem. Starsza pani, obserwując moje długie kołowania pośród księgarnianych półek, zapytała:
– Szuka ksiądz czegoś konkretnego?
– Szukam książki na długą podróż pociągiem – odpowiedziałem.
– Wobec tego mam coś dla księdza – wcisnęła mi w rękę książkę z niebieską okładką. Spojrzałem na tytuł:
,,Byłem w niebie – prawdziwa historia śmierci i powrotu do życia.”
– Spodoba się księdzu ta książka – rzuciła na odchodne.
Rzeczywiście, spodobała się. Umiliła czas podróży do domu. Książka z kategorii tych, które czyta się jednym haustem. To świadectwo człowieka, który w wyniku tragicznego wypadku znalazł się na kilka godzin po tamtej stronie życia. Widział inną rzeczywistość i słyszał rzeczy, których ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało.
Autor książki – dzieląc się doświadczeniem nieba – sporo miejsca poświęca modlitwie. W jednym z rozdziałów pisze: ,,Bóg kieruje naszym jutrem przez naszą dzisiejszą modlitwę (temat do osobistej refleksji). Kiedy się modlimy – pisze dalej Richard Sigmunt – Bóg wychodzi nam naprzeciw ze swoim błogosławieństwem. Diabeł zaś pragnie nam to błogosławieństwo odebrać, zwieść nas i nakłonić do upadku. Kiedy gorliwie się modlimy, to nasza modlitwa sprawia, że Bóg kształtuje naszą przyszłość i zastawia pułapkę na diabła, zsyłając nam łaskę i błogosławieństwo właśnie wtedy, kiedy Go potrzebujemy.”
Jeżeli człowiek, który się modli jest przedmiotem ataków Złego, to co dopiero powiedzieć o człowieku, który się nie modli? Pozostaje tylko wiara i ufność w to, że sam Bóg (nie proszony o to) zachowuje takiego człowieka od niebezpieczeństwa.
A na ile moja modlitwa chroni mnie od złego?
Myślę, że Bóg nie tylko umacnia nas poprzez modlitwę, ale także przez sakrament spowiedzi, który niesie nie tylko odpuszczenie grzechów, ale i moc od Chrystusa do walki z szatanem… Nasze życie jest wędrówką, a szatan uwielbia rzucać kamienie pod nogi i kiedy się potykamy zaciera ręce ze szczęścia, on się nie zna na żartach… To do nas należy decyzja czy po potknięciu pozwolimy, by Jezus nas podniósł, aby iść dalej czy będziemy leżeć i dawać przyzwolenie szatanowi na podeptanie nas.
Człowiek, który się modli jest przedmiotem ataków złego, bo szatan myśli, że może jakoś uda mu się nas przekabacić na swoją stronę, ale Bóg wspiera nas. Modlitwa daje nam siłę na pokonywanie złego, na odrzucanie jego podstępnych działań. Jeśli chodzi o człowieka, który się nie modli to nie jest tak, że częściowo dał już przyzwolenie na to, żeby szatan działał w jego życiu? Przyzwolenie na to, żeby szatan przyciągał go do siebie? Hmmm… Teraz zrodziło się we mnie takie pytanie czy jeśli szatan ma już to czego chciał czyli doprowadził do zerwania więzi z Bogiem to odpuści, czy będzie jeszcze bardziej człowieka przyciągał do siebie?
Ja ostatnio staram się dużo modlić, ale modlitwa nie daje ukojenia – czuje, że zły robi wszystko bym stała po jego stronie, a nie po stronie Pana. Ufam jednak, że Chrystus faktycznie „wychodzi nam naprzeciw ze swoim błogosławieństwem” i razem z Nim wygram swoje życie, nie dając szatanowi satysfakcji, że manipuluje mną .
Bardzo chętnie sięgnę po tą lekturę..