Nie robi nic nadzwyczajnego, a jednak…

Tydzień spędzony poza Krakowem dobrze mi zrobił. Odwiedziłem rodzinne strony: sporo czasu spędziłem z Rodzicami, odwiedziłem Siostry, pograłem w chińczyka z siostrzeńcem, poznałem urodzonego w lutym nowego członka rodziny. Każdego dnia odprawiałem Eucharystię w innej parafii, odwiedziłem bliskie mi koszalińskie Seminarium, w Niedzielę Miłosierdzia modliłem się na Mszy św. w rodzimej wspólnocie parafialnej, spotkałem się z kilkoma znajomymi księżmi. No i zamieniłem krakowski smog na nadmorski jod. To był naprawdę dobry czas.

W sobotę po południu odwiedziłem jednego z okolicznych proboszczów. Znamy się od kilku lat. To jeden z tych księży, którym naprawdę chce się duszpasterzować. Zamiast siedzieć i pić herbatę pojechaliśmy z Panem Jezusem do pewnego starszego małżeństwa, które prosiło o spowiedź i Komunię św. W zasadzie to ja chciałem, żebyśmy tam pojechali, ale proboszcz dziwnie na mnie spojrzał i powiedział: – No coś ty. Mamy okazję ewangelizować, zostawiamy samochody przy kościele i idziemy przez wioskę piechotą. Poszliśmy…

Proboszcz wyspowiadał parafian, udzielił im Komunii św. i namaścił. A potem – znów na piechotę – wróciliśmy do kościoła, by przygotować się do Eucharystii. W czasie Mszy św. dwoje młodych zawarło związek małżeński i ochrzciło swoje dziecko. A po Mszy św. było jeszcze spotkanie z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych.

Kiedy po Mszy św. wróciliśmy do zakrystii, powiedziałem do proboszcza: – Zobacz, w ciągu kilku godzin sprawowałeś pięć z siedmiu sakramentów: wyspowiadałeś, namaściłeś, pobłogosławiłeś, ochrzciłeś, odprawiłeś. Czy może być w życiu księdza coś ważniejszego?

Wiesz, Piotrze, jeszcze mi się chce – odpowiedział. Robię przecież coś najważniejszego na świecie: daje ludziom Jezusa i głoszę Ewangelię. Ale na pewno już by mi się nie chciało, gdybym sam się nie modlił. Gdybym nie troszczył się o moją osobistą relację z Bogiem.

***

Wyjechałem z tamtej parafii wdzięczny Bogu za spotkanie z tym kapłanem. Niby nie robi niczego nadzwyczajnego, a jednak robi to wszystko w sposób nadzwyczajny. Nie patrzy na zegarek, dla każdego ma czas, z każdym zagada, a ludzie – przechodząc obok – nie udają, że go nie widzą. A do tego czyni to wszystko z uśmiechem.

Za wszystkich nie patrzących na zegarki kapłanów dziękujemy Ci, Panie. I prosimy o kolejnych takich..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.