Nie można nie ewangelizować…
Wziąłem sobie do serca głosy tych wszystkich, którzy żalą się, że coraz mniej widać w przestrzeni publicznej księży w sutannach czy choćby pod koloratką. To słuszne głosy, bo nas, sutannowych, (złośliwi mówią: sukienkowych) rzeczywiście coraz mniej – nawet w wielkim, pobożnym Krakowie. Siostry zakonne muszą (kiedyś dwie widziałem nawet na Tarnicy – 1346 m. – w Bieszczadach), księża nie muszą, a jak nie muszą, to często stroju duchownego nie noszą.
Ja też czasem nie noszę. Gdy idę na zakupy, do dentysty czy na pizzę z przyjaciółmi mój habit zostaje w domu. Ale – żeby nie było, że Pana Boga się wstydzę – wpadłem na inny pomysł. Mianowicie: koszulki ewangelizacyjne. Super sprawa. Własny pomysł, własny projekt, zlecenia nadruku i… gotowe. Mam takich już kilka, kolejne pomysły czekają na realizację.
W związku z tymi koszulkami kilka ciekawych sytuacji: Idę sobie w niedzielę z przyjacielem wokół zalewu na Zakrzówku. W koszulce z napisem: ,,Nie możesz zrobić nic, by Bóg przestał Cię kochać.” Na ławce przy ścieżce siedzi dwóch – lekko podchmielonych – panów. Przyglądają mi się z daleka. Kiedy przechodzimy obok ławki, na której siedzą, jeden z nich zdejmuje czapkę, nieudolnie chowa za siebie puszkę z piwem i nie wstając głęboko się kłania. Odkłoniłem mu się, jakże by inaczej. Ciekawe, czy zrobiłby to samo, gdybym szedł w habicie.
Inna historia. Jeden z przystanków w centrum Krakowa. Sporo ludzi i ja w mojej koszulce z tym samym napisem. Starszy pan przygląda mi się uważnie i widać, że walczy sam ze sobą, by do mnie podejść i zagadać. W końcu podchodzi i mówi. – Proszę pana, ja też myślę, że człowiek nie może zrobić nic, żeby Bóg przestał go kochać. Ale wie pan, dlaczego ja tak myślę? Myślę tak, bo Boga po prostu nie ma. A jak kogoś nie ma, to nie może ani zacząć kochać, ani przestać. Odpowiedzią na te wywody starszego pana był mój serdeczny uśmiech.
Kiedyś pojechałem do pewnego sanktuarium w Krakowie, by odprawić tam swój dzień skupienia. Chciałem też odprawić Eucharystię, więc wszedłem do zakrystii (a byłem w mojej ewangelizacyjnej koszulce) i pytam, czy pokazać celebret (kapłańską legitymację). – Nie, nie, nie trzeba – odpowiedziała siostra zakrystianka. – Jak się ma taką koszulkę to od razu wiadomo, że ksiądz. Potem poprosiła, żebym stanął pod dużym ściennym krzyżem i zrobiła sobie ze mną pamiątkowe zdjęcie. Juuuuhuuuu, pierwszy raz w życiu zakonnica poprosiła mnie do zdjęcia. Te koszulki naprawdę robią cuda :).
Takich historyjek jest jeszcze sporo, a będzie jeszcze więcej, bo idzie lato i więcej jeszcze będzie okazji do pokazywania się w koszulkach. Tym bardziej, że dziś kurier przywiózł mi dwie kolejne 🙂 . No cóż, jak ma się brzuch jak bilbord, to przecież nie można nie ewangelizować.