Matko Boża Licheńska módl się za nami…
Nie da się ukryć – pustynia jest człowiekowi bardzo potrzebna. Potrzeba nam czasu na samotność, na – jak mówił klasyk – naładowanie duchowych akumulatorów. Ja na to ładowanie akumulatorów, na kilka dni przed powrotem do szkolno – parafialnej rzeczywistości, wybrałem Licheń.
Ostatni raz byłem tu chyba ze trzy lata temu. Jakoś ciągle nie po drodze… Już w zeszłym roku planowałem, ale wtedy wygrał św. Józef z Kalisza. Dziś się udało. Jestem tu… w gościnie u Matki Bożej Licheńskiej.
Od dwóch dni w Licheniu prawdziwe tłumy. Oprócz Matki Bożej ściąga je tutaj w tych dniach również ugandyjski charyzmatyk o. Bashabora. Każdego dnia w samo południe celebruje Eucharystię, a potem adoracja i modlitwa o uzdrowienie. W bazylice wtedy wszystkie miejsca zajęte. Po modlitwie jednak sanktuarium pustoszeje. I wtedy jest cisza i spokój. Miejsce w sam raz do pobycia z Panem Jezusem sam na sam.
Przestałem się już zachwycać potężną bazyliką. Teraz pora, by spróbować zachwycić się Tą, Która tu najważniejsza, a Która kryje się z maleńkim, wiszącym w ołtarzu, obrazie. Choć sanktuarium ogromne, obraz ledwo widoczny nawet z pierwszych ławek. Tak, jakby Matka Boża w tym potężnym i bogatym kościele chciała mam powiedzieć, że w życiu i tak najważniejsza jest cichość i pokora.
Amen 🙂