Na marginesie (życia) pisane…
Ludzie bezdomni. W Krakowie jest ich wielu. Jedni weszli w bezdomność na własne życzenie, innych życie tam wepchnęło na siłę, nie pytając o pozwolenie. Życie ich wypchnęło. Wypchnęło z rodzinnego domu na margines.
Rysiek jest jednym z tych wypchniętych. Kiedyś jego codzienność wyglądała inaczej. Zrobił doktorat, wykładał nawet na jednej z krakowskich uczelni. Życie jednak spłatało mu figla. Żona odeszła, rodzina zapomniała, syn wymienił zamki w drzwiach mieszkania.
Poznałem jego historię całkiem niedawno. Na krakowskich Plantach.
Nazywają go gołębiarzem. Niektórzy się śmieją, a może nawet i zazdroszczą, że Ryśka znają wszystkie gołębie w całym Krakowie. Trudno się dziwić. Kiedy każdego dnia zagląda do setek śmietników w poszukiwaniu puszek, zawsze znajdzie tam też coś do zjedzenia… Nie, nie dla siebie, dla ptaków. A to jakiś nadgryziony obwarzanek, a to kawałek bułki, kromkę chleba.
– Dzielę się z ptakami, bo z ludźmi nie mam już czym się podzielić – wyznał w rozmowie.
– Masz dobre serce, to najważniejsze – powiedziałem, chcąc dać mu odrobinę nadziei.
– Mam miękkie serce, dlatego muszę mieć twardą d… – podsumował i wyciągnął z kieszeni woreczek z resztkami jakiegoś chleba. Jakoś dziwnie ptaki od razu to wyczuły. Teraz już rozmawialiśmy w otoczeniu gołębi bijących się ze sobą o najmniejszą nawet okruszynę.
– Widzisz, masz dobre serce. Jesteś jak święty Franciszek.
Rysiek uśmiechnął się tylko.
– Ma Ojciec rację. Tyle tylko, że Franciszek sam wybrał swoje ubóstwo, a ja zostałem do niego zmuszony.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę. Już niewiele mówiąc. Wyjąłem komórkę i dałem mu telefon do jednej z albertynek, która już nie raz pomagała mi w podobnych sytuacjach. Uśmiechnął się znowu, schował kartkę z numerem do kieszeni. Obiecał, że zadzwoni do jadłodajni sióstr.
– Franciszek z Albertem powinien się chyba jakoś dogadać – odpowiedział wytrzepując z woreczka resztę okruchów.
– Lepiej spróbuj dogadać się z albertynkami – zażartowałem, wciskając mu w dłoń kilka monet.
– Z Bogiem, Gołębiarzu
– Z Bogiem, ojcze, z Bogiem.
Dobrze, że jest ojciec otwarty na drugiego człowieka, nie każdy by podszedł i nie chodzi tu nawet o wykonywany zawód.
Z tego tekstu przebija też skromność … 🙂
Pozdrawiam