Obaj odeszli za wcześnie…
Kiedy umiera ksiądz z pokolenia moich dziadków jego odejście przyjmuję zawsze jako naturalną kolej rzeczy. Ten, kto się narodził, musi odejść – mówi Pismo św. Kiedy jednak umiera kapłan, który miał przed sobą jeszcze wiele lat życia, w moim sercu rodzi się ogromny żal. Tym większy, im bliższe łączyły mnie ze zmarłym relacje i im więcej wspomnień z nim związanych noszę w swej pamięci.
Dziś wybrałem się do Miastka. Zależało mi bardzo na tym, by pomodlić się przy grobach dwóch kapłanów, których spotkałem w swoim życiu jeszcze zanim sam wybrałem kapłaństwo. Obaj odeszli za wcześnie…
Pierwszy z nich to ks. Jan Cychowski. Już kiedyś o nim tutaj wspominałem. Kiedy był wikariuszem w Sławnie, zastępował nieraz mojego proboszcza. Lubiłem się u niego spowiadać. Nigdy mu za te spowiedzi nie podziękowałem, ale wiedząc o jego ciężkiej chorobie często się za niego modliłem. Kiedy został proboszczem w Miastku nasze drogi zupełnie się rozeszły.
Drugi to ks. Wojtek Wójtowicz – rektor koszalińskiego Seminarium. Znaliśmy się od lat, choć relacje zacieśniły się dopiero wtedy, gdy ja zostałem ojcem duchownym w pijarskim WSD. Łączył nas temat formacji naszych kleryków, spotykaliśmy się na dorocznych spotkaniach ojców duchownych, na które Wojtek – jako Przewodniczący Konferencji Rektorów WSD – przyjeżdżał.
Nie dane mi było – mimo, że bardzo chciałem – być na pogrzebie żadnego z nich. Dziś – dzięki pomocy obecnego miasteckiego proboszcza – mogłem zatrzymać się przy obydwu grobach, zapalić znicze, chwilę się pomodlić, powspominać.
Niech ten krótki tekst o mojej dzisiejszej wizycie w Miastku będzie inspiracją dla wszystkich czytających te słowa. Niech będzie zachętą do modlitwy za zmarłych kapłanów. Szczególnie za tych, których w życiu spotkaliśmy i którzy wnieśli jakiś wkład z naszą formację i w nasze bycie przy Bogu. Niech tej modlitwy za zmarłych kapłanów nie zabraknie.