Bardziej niż nauczycieli wiary, potrzeba jej świadków…

Piszę tutaj czasem (często???) o osobach i rzeczach, które zaskakują mnie negatywnie. Trudno nie pisać, skoro tego wokół całkiem sporo. Dziś jednak – dla odmiany – będzie o bardzo pozytywnym zaskoczeniu.

klasaKilka dni temu w szkole, w której uczę zorganizowano tzw. Radę Pedagogiczną szkoleniową. Oczywiście, każdy nauczyciel z wielką radością chciał w niej wziąć udział :), no bo co tutaj robić w domu na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem? Tak czy inaczej Rada to Rada. Nie być na niej nie wypada. Poszedłem.

Bardzo sympatyczna pani z jakiegoś wydziału ds. szkoleń mówiła o pracy z uczniami. Wykład dość ciekawy, choć nie ukrywam, że kilka razy w jego trakcie zerknąłem na zegarek.

W końcu kilkunastominutowa przerwa. Podszedłem do dyrektor szkoły z informacją, że muszę się ,,urwać”, bo mam jeszcze wieczorem w sąsiedniej parafii Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. Dyrekcja jak zwykle bardzo życzliwa. Los chciał, że słowo ,,msza z modlitwą o uzdrowienie” usłyszała nie tylko pani dyrektor, ale też pani z wydziału. No i się zaczęło. Spojrzała na mnie – do tej pory miała prawo nie wiedzieć, że jestem księdzem, ponieważ byłem ,,na krótko” a koloratka była niewidoczna.

– Muszę powiedzieć, że ja bardzo wierzę w moc modlitwy o uzdrowienie – zaczęła szkaplerzjakby drugą konferencję. Tym razem na temat, którego nikt się nie spodziewał. Zaczęła opowiadać o swojej wierze. I o księdzu katechecie, który poprzez modlitwę wstawienniczą nad konkretnym swoim uczniem potrafił załagodzić klasowe spory i sprawić, że uczeń zmieniał się nie do poznania. Opowiadała o tym z takim przejęciem, że zrobiło to na mnie spore wrażenie. Na koniec wyjęła zza bluzki szkaplerz karmelitański i powiedziała, że modlitwa jest dla niej ogromną siłą. A potem pochwaliła się jeszcze, że ma na koncie wychowanie chłopca (trudnego ucznia), który obecnie jest księdzem.

Szczerze? Byłem zaskoczony… Bardzo pozytywnie zaskoczony… Sam nie wiem czym… Przecież to nic niezwykłego, a jednak… Może już przesiąknąłem myśleniem i dałem sobie wmówić, że ludzie po prostu wstydzą się swojej wiary… Może uwierzyłem, że wiara jest dla ludzi tym, z czym się nie afiszują, nie obnoszą… Może uwierzyłem temu, co dzisiaj mówi wielu: że wiara to prywatna sprawa…

Choć szkolenie wydawało mi się ciekawe, dziś tak naprawdę pamiętam już z niego niewiele. Z tych dwóch godzin spędzonych wtedy w szkole zapamiętam na długo coś innego. Zapamiętam świadectwo pani od szkolenia.

A czy Ty też kiedyś pozytywnie zaskoczyłeś kogoś świadectwem swojej wiary?

2 komentarze do “Bardziej niż nauczycieli wiary, potrzeba jej świadków…

  • 15 grudnia 2014 o 9:12 am
    Permalink

    bo teraz to jest tak, że katolików jest tak mało, że jak już jakiegoś zobaczymy to lgniemy do niego jak…
    w moim środowisku jest to samo, są osoby z którymi można sobie wreszcie pogadać o naszej wierze z czego się ochoczo bardzo często korzysta.

    Odpowiedz
  • 15 grudnia 2014 o 5:00 pm
    Permalink

    Szczesc Boze,mysle ze katolików nie jest tak mało ,tylko ich wiara i otwartośc serca na miłość bożą jest uspiona.Ja jeszcze dwa lata temu byłam taka sama,ale Pan Bóg postawił na mojej drodze osoby które zaprosiły mnie na msze o uzdrowienie od której wszystko zaczeło sie zmieniac na lepsze.Teraz moge kazdej spotkanej osobie powiedziec ze JEZUS JEST MOIM PANEM,biorac udział w pielgrzymkach nie wstydze sie dawac swiadectwa ze otrzymałam łaske wiary,modlitwy,przebaczenia swoim rodzicom którzy mnie oddali jak miałam dwa latka itp.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.