Bóg znów czeka na człowieka…

Ewangelia wg św. Mateusza 5,43-48.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».

Dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam prawdę o tym, jak bardzo uniwersalna jest dobroć Pana Boga. Sam Jezus mówi nam o tym w słowach: On (Bóg) sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On (Bóg) zszyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

Myślę sobie, że gdyby to od nas zależało, słońce świeciłoby tylko nad częścią świata, a pozostała część (może nawet większość) żyłaby w ciemności 🙂 . Taka już jest ta nasza ludzka ,,sprawiedliwość”, że prowokuje nas do tego, by pewne sprawy rozliczać między sobą na bieżąco.

Tymczasem Pan Bóg ma czas. Nie sądzi i nie karze od razu, ale – jak to czytamy w innym fragmencie Ewangelii – okopuje i nawozi drzewko w ogrodzie, by w końcu (czasem nawet po paru latach) wydało jakieś owoce.

Jakże bardzo potrzebujemy uczyć się od tego Boskiego Ogrodnika cierpliwości. I to zarówno w patrzeniu na nas samych, jak i w patrzeniu na innych. To słońce i ten deszcz zsyłany na złych i na dobrych to nic innego jak dowód na to, że Pan Bóg jest Dawcą nieskończonej ilości szans. Zrozumiemy to lepiej, kiedy pomyślimy sobie o wszystkich naszych spowiedziach świętych. Ile ich już było? Dużo… Może nawet bardzo dużo… A czy coś wielkiego stało się po nich w moim życiu, coś się zmieniło, umocniło, nawróciło? No właśnie…

A Bóg znów czeka, by dać szansę. Kolejną… Pytanie tylko, czy ja z tych kolejnych Bożych szans chcę korzystać. Bo czasem może być tak, że Bóg daje nam szansę, ale my jesteśmy już tak zmęczeni i zniechęceni tymi wszystkimi straconymi szansami, że nie mamy już siły próbować po raz kolejny. I wtedy tak naprawdę zderzamy się ze ścianą. I wtedy nawet Pan Bóg – choć wszechmogący – bezsilnie rozkłada ręce. Bo cóż więcej może zrobić, kiedy człowiek przestaje wierzyć w Jego łaskę i swoje siły?

Pytania do osobistej refleksji:

Czy przeżywam spowiedź bardziej jako szansę czy bardziej jako przykry obowiązek?
Co czuję, kiedy po spowiedzi znów pojawia się grzech?
Czy mój żal za grzechy rzeczywiście dotyka mnie od środka czy jest to tylko słowo, które znam z katechizmu, a które już dawno nie ma przełożenia na moje wewnętrzne doświadczenie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.