By On BYŁ i byśmy my coraz bardziej BYLI…

Dziś rano koncelebrowałem w jednym ze słupskich kościołów. I bardzo się zdziwiłem. Młody ksiądz – nieznany mi wcześniej osobiście – po odczytaniu przeze mnie fragmentu Ewangelii podszedł do ambony i… wygłosił homilię.

Mocno mnie to zaskoczyło. Jeżdżę trochę po Polsce i w różnych kościołach celebruję. I powiem, że ze świecą szukać takich świątyń, w których na porannej Mszy św. w dzień powszedni ksiądz komentuje Ewangelię. Ba, w wielu kościołach w czasie wakacji nie ma kazań nawet na wieczornych Mszach św. A tu… proszę.

Kaznodzieja mówił o przyjaźni. Wszak dziś liturgiczne wspomnienie Jezusowych przyjaciół z Betanii: Marii, Marty i Łazarza. Ksiądz przywołał definicję przyjaźni, którą kiedyś sam usłyszał od swoich uczniów: Przyjaciel to jest ktoś, kto JEST.

Piękna definicja, prawda? Przyjaciel nie musi wiele mówić, nie musi wiele robić. Wystarczy, że JEST. Bliżej, dalej – nieważne. O wiele ważniejsza od obecności fizycznej jest przecież relacja emocjonalna. Można być blisko ciałem, ale nie być przyjacielem. I można być oddalonym o wiele kilometrów, ale tak naprawdę zawsze być blisko.

Warto w kontekście powyższego pomyśleć także o naszej osobistej relacji z Jezusem. On JEST. Zawsze blisko, zawsze obok, zawsze stęskniony. A my? Z tym naszym BYCIEM bywa różnie. Nigdy jednak nie jest za późno, by w naszą relację przyjaźni z Jezusem inwestować. Tak, by On BYŁ i byśmy my coraz bardziej BYLI.

foto za Aleteia.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.