Chrystus Wodzem, Chrystus Królem…
Blisko dwie godziny spędziliśmy dziś razem z klerykami w naszym seminaryjnym busie, próbując wydostać się z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Nie pobiliśmy żadnego rekordu, inni stali w korkach dużo dłużej. A wszystko za sprawą historycznego wydarzenia, które miało dziś miejsce w łagiewnickim Sanktuarium.
W kończącym się Roku Miłosierdzia (jutro papież uroczyście go zakończy) i w trwającym Roku Jubileuszu 1050- lecia Chrztu Polski mieliśmy okazję uczestniczyć w uroczystej Mszy św., po której przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – w obecności blisko pięćdziesięciu hierarchów, władz państwowych i samorządowych oraz dziesiątek tysięcy pielgrzymów z kraju i z zagranicy – odczytał Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana.
Jak zauważył kaznodzieja, biskup opolski Andrzej Czaja, naszą obecnością w Łagiewnikach nie ogłosiliśmy Jezusa Królem i Panem, bo On jest nim i bez naszych deklaracji i obwieszczeń. Nikt przecież nie ma takiej mocy, by Boga czynić Królem. Naszą obecnością i udziałem w Akcie Przyjęcia pokazaliśmy natomiast, że my sami na nowo wybieramy Go na naszego Króla i Pana.
Każdy więc – wypowiadając słowa modlitwy intronizacyjnej – na nowo wybrał dziś Jezusa i zaprosił Go do swojego życia, oddając Mu pierwsze i najważniejsze miejsce w swoim sercu. Ci, którzy nie zrobili tego dziś w Łagiewnikach, będą mogli uczynić to jutro w swoich kościołach na terenie całego kraju.
Akt ten przejdzie do historii, jako wypełnienie nie tylko oczekiwań różnego rodzaju grup intronizacyjnych, ale przede wszystkim jako spełnienie tego, co w objawieniach usłyszała kiedyś s. Małgorzata Maria Alacoque i związana z Krakowem wizjonerka Rozalia Celakówna.
Uroczystość ogromnej rangi. Tłumy wiernych. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że po wyjeździe z Łagiewnik nie zapomnimy tego, co przyrzekaliśmy.