Ciągle się uczę… Także głosić Słowo Boże…
Pierwszy dzień wielkopostnych rekolekcji parafialnych w Łapszach Niżnych już prawie za nami. Przyznam, że nie wiem, które to już moje takie rekolekcje. Musiałbym sięgnąć do kalendarzy, żeby zliczyć. Kilkanaście by się pewnie nazbierało.
Faktem jest, że ciągle się uczę. Także głosić Słowo Boże. To, co mnie osobiście wydaje się bardzo ważne w kaznodziejstwie to świadomość, że cokolwiek z ambony mówię, mówię przede wszystkim do siebie. Chyba właśnie ta świadomość strzeże mnie – a przynajmniej tak mi się wydaje – przed zwyczajnym i niestety często obecnym w naszych kościołach moralizatorstwem. Czasem bez tego się zwyczajnie nie da, ale czasem łatwo z tym zwyczajnie przedawkować.
Na ambonie mówić jak do siebie. To chyba dobra rada. A w konfesjonale? Jak mówić w konfesjonale? Pewien doświadczony kapłan staruszek radził kiedyś młodym klerykom: ,,Jeśli będziecie kiedykolwiek spowiadać, mówcie do ludzi tak, jakby byli z waszej rodziny. Do kobiet w konfesjonale mówcie jak do swoich własnych matek i sióstr, do mężczyzn mówcie jak do własnych ojców i braci. Wtedy na pewno nikogo w konfesjonale nie skrzywdzicie.”
Dobrze, że starsi kapłani dzielą się z młodym swoim życiowym doświadczeniem i mądrością. I dobrze, że ci drudzy – mimo wszystko – chcą się jeszcze czegoś od starszych nauczyć.