Co mam czynić czyli którędy do szczęścia…

Zwykle, kiedy czytamy w kościołach fragment Ewangelii opowiadający o najważniejszym przykazaniu (Łk 10, 25 – 37), kaznodzieje snują na ambonach refleksje o kapłanie, lewicie i dobrym Samarytaninie. I dobrze, że o tym mówią, bo – jak powiedział sam Jezus w tym właśnie fragmencie – każdy z nas powinien iść i naśladować Samarytanina.

Odejdę dzisiaj nieco od tej przypowieści i zatrzymam się na tym wydarzeniu, które tę przypowieść sprowokowało. Oto do Jezusa przychodzi uczony w Piśmie i zadaje Mu pytanie o najważniejsze przykazanie. Łukasz zapisał, że był to ,,jakiś” uczony w Piśmie. Nie znamy go z imienia, jest anonimowy. Mamy z nim coś wspólnego. Choć my anonimowi nie jesteśmy (każdy z nas przecież mieni się uczniem Mistrza, a Ten zna nas po imieniu), stawiamy Jezusowi podobne pytania. I wcale nie po to, by wystawiać Go na próbę. My pytamy w dobrej wierze. Pytanie o to, co czynić, by osiągnąć życie wieczne stawiamy z czystej troski o szczęście swoje i swoich bliskich. I to nie tylko o szczęście wieczne, ale także – a może przede wszystkim – o szczęście tutaj, na ziemi.

W naszym pytaniu – inaczej niż w pytaniu uczonego – nie ma podstępu. Jest autentyczne poszukiwanie szczęścia. Każdy z nas szuka go na swój sposób. Jedni w kartach tarota, inni w horoskopach, jeszcze inni w codziennej gonitwie za pieniądzem. Sposobów na szukanie szczęścia nie brakuje. Na szczęście są też tacy, którzy szczęścia szukają u Jezusa.

Jesteśmy trochę jak ten uczony w Piśmie. Niby uczony, a nie zna odpowiedzi na proste pytanie… Nie to jest jednak ważne, bo przecież odpowiedź za chwilę, naprowadzony przez Jezusa, sam wyrecytuje. Ważne jest, że wie, gdzie szukać odpowiedzi. I my wiemy… Inaczej bym tego tekstu nie napisał, a Wy byście teraz tego tekstu nie czytali.

Myślę, że w tym właśnie podobni jesteśmy to tego uczonego. Dobrze wiemy (choć może nie zawsze sobie to uświadamiamy), gdzie jest odpowiedź na pytanie o nasze szczęście. Jest w Jezusie i w Jego Ewangelii. Tyle tylko, że niektórzy boją się podejść do Jezusa, boją się sięgnąć po natchnione teksty, bo dobrze wiedzą, że będą musieli poddać się konfrontacji. Że będą musieli z nimi się zmierzyć, podporządkować pod nie swoje życie. A tego nie chcą… Więc często szukają po omacku. Niby wiedzą, gdzie szukać, ale lęk jest silniejszy…
Ciekawe jest to, że Jezus na pytanie tego człowieka nie odpowiada wprost, na zasadzie pytanie – odpowiedź, ale odwołuje się do jego wiedzy. To tak, jakby chciał powiedzieć: ,,Człowieku, przecież sam dobrze znasz odpowiedź na swoje pytanie.” Po raz kolejny Jezus trafia w sedno – ten człowiek rzeczywiście zna odpowiedź na pytanie, które sam stawia. Ma dobrą intuicję, nie kluczy, nie kombinuje. Uderza w dziesiątkę, recytując przykazanie miłości Boga i bliźniego.

Zaskakuje mnie w tym fragmencie jeszcze coś innego. ,,Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” – w tym pytaniu kryje się chyba jakaś pułapka. Uczony jest przekonany, że musi coś czynić…, że musi działać…, że na życie wieczne musi sobie zapracować. W takim myśleniu jest spore niebezpieczeństwo. To prawda, powinniśmy przestrzegać przykazań. Powinniśmy czynić dobro, kochać Boga i ludzi. Ale czy poprzez samo ,,czynienie” jesteśmy w stanie zapracować sobie na niebo? Jeśli tak miałoby wyglądać nasze ,,zdobywanie” nieba, to trzeba sobie powiedzieć, że osoby świadome, ale niepełnosprawne ruchowo byłyby już na starcie na spalonej pozycji. Oni przecież nie mogą sobie na niebo zapracować.

W czym tkwi sekret? Sięgnijmy do św. Pawła: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie (Rz 10, 9). I tu mamy klucz do właściwego rozumienia tego tekstu. Właśnie to zrobił Dyzma, dobry łotr, który wisiał na Golgocie obok Jezusa. Uwierzył i wyznał… I to wystarczyło, by Jezus publicznie dokonał aktu pierwszej w historii kanonizacji.

Czynienie dobra innym, o którym dziś mówi nam Jezus w Ewangelii jest niezwykle ważne. Nawet podanie komuś kubka wody do picia ma w oczach Jezusa ogromną wartość. Trzeba jednak pamiętać, że i poganie poganom to samo czynią. Od nas wymaga się czegoś więcej…

One thought on “Co mam czynić czyli którędy do szczęścia…

  • 6 października 2015 o 7:40 am
    Permalink

    Jak to dobrze, że jest takie dobre miejsce w świecie, gdzie możemy usłyszeć i przeczytać nieszablonowe słowa, które zmieniają nasze spojrzenie na niektóre fragmenty Pisma Świętego. Dziękujemy o. Piotrze i życzymy wielu darów Ducha Świętego!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.