Cuda na wyciągnięcie ręki…

Ewangelia wg św. Łukasza 10,17-24.

Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają». Wtedy rzekł do nich: «Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie». W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić». Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».

Ostatnie zdanie tej Ewangelii przypomniało mi prawdę o tym, w jak wielkich cudach każdego dnia uczestniczę i jak wielkie cuda dzieją się przez moje grzeszne ręce. ,,Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.”  No właśnie…

Kiedy myślimy o takich cudach jak Eucharystia czy rozgrzeszenie, musimy przyznać, że jako chrześcijanie żyjący w Polsce jesteśmy wielkimi szczęściarzami. I to nie tylko w porównaniu z przywołanymi przez Jezusa starotestamentalnymi prorokami czy królami. Jesteśmy wielkimi szczęściarzami także w zestawieniu z mieszkańcami wielu zakątków dzisiejszego świata. Kilka dni temu jeden z pijarów posługujących w Chile zapraszał do siebie współbraci z Polski. Na messengerze napisał, że drugi kapłan jest tam potrzebny szczególnie w niedzielę, bo on jest tam wtedy sam na aż dwadzieścia wiosek!!!

W Polsce mamy księży na pęczki. Jeszcze. Kościołów też nam nie brakuje. A i konfesjonały ciągle jeszcze nie zostały zamienione w schowki na miotły. Jak na Zachodzie. Można więc powiedzieć, że cuda mamy na wyciągnięcie ręki. W przenośni i dosłownie, bo przecież ksiądz przy ołtarzu i w konfesjonale wyciąga rękę.

Wdzięczność, wdzięczność i jeszcze raz wdzięczność. Takie uczucia rodzą się dziś we mnie po porannej medytacji tej Ewangelii. Tym bardziej, że przecież niedawno pandemia mocno nam ograniczyła dostęp do kościołów. Rodzi się więc we mnie wdzięczność za to, że mamy to, o czym inni mogą tylko marzyć. Mamy kapłanów, mamy Eucharystię, mamy spowiedź, namaszczenie.

Obyśmy tylko zawsze to doceniali i uczyli doceniać to innych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.