Czasem spowiadam aniołów…

Tajemnica zbawienia leży w procesie nawracania się. Upadamy i upadać będziemy. Problem polega tylko na tym, co z tym upadkiem zrobimy. Bo sam fakt nawrócenia to nie tylko wyeliminowanie grzechu. Człowiek ma to do siebie, że właśnie w taki sposób rozumie ten fakt. Nawrócenie to nie tylko fizyczne odwrócenie się od grzechu, ale przede wszystkim skierowanie wzroku na samego Boga i droga, którą będziemy musieli przejść, aby Go spotkać. Jezus nie zostawia nas z tym samych, wychodzi nam naprzeciw.

rekePrzyznacie, że powyższy tekst zawiera pewną ważną prawdę, o której często nie myślimy. To nie są moje słowa, ani słowa żadnego księdza, teologa, spowiednika. To słowa młodego studenta, który tak jak wielu spośród Was, chce być blisko Boga, który szuka Go, znajduje i gubi, szuka, znajduje i gubi, szuka, znajduje i gubi… To tekst  Błażeja. Bardzo dobry tekst. 

Dlaczego przywołuję te słowa? Dlatego, że chcę, byśmy – trochę dzięki tekstowi Błażeja – uświadomili sobie jedną rzecz. W konfesjonale, w czasie każdej spowiedzi świętej mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Z jednej strony Jezus przebacza nam grzechy. Gdy kapłan wypowiada słowa: Bóg Ojciec Miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą… i kiedy czyni znak krzyża, serce człowieka staje się na nowo czyste. I to jest to, co wydaje się oczywiste i bezsprzeczne.

Ale to nie wszystko. Jezus nie tylko ,,daje” nam czyste serce. On w Sakramencie Pojednania i Pokuty czyni coś więcej – daje nam swoją łaskę. On nas umacnia, utwierdza nas w wierze, wspiera, błogosławi. I dlatego spowiedź św. może i być powinna dla każdego człowieka swego rodzaju przełomem. Powinna coś zmienić. Coś powinno się w nas po każdej spowiedzi obudzić.

Jeśli zredukuje się ten sakrament tylko do rozgrzeszenia (to jest oczywiście sedno!!!), ale zapomni się o łasce Bożej, o Bożej sile, umocnieniu, to wtedy bardzo szybko może pojawić się pytanie: Po co się spowiadać, skoro i tak upadam? Jaki ma to sens? Nawrócenie – jak pisze Błażej – to skierowanie wzroku na Boga. Patrząc na Niego możemy być pewni, że nie jesteśmy sami. I że nawet w najbardziej trudnej i monotonnej rzeczywistości możemy na Niego liczyć. Nigdy nie jesteśmy sami…

****

Przyznam się szczerze, że spowiadając wolę (o ile w ogóle wolno mi użyć tutaj takiego słowa) wyznania ludzi, którzy dawno nie byli u spowiedzi i mają wiele ciężkich grzechów, niż spowiedzi tych, którzy dawno nie byli w konfesjonale ale twierdzą, że grzechów żadnych nie mają. Mówiąc słowami Biblii, ci drudzy to zwykli kłamcy. Jeśli bowiem ktoś twierdzi, że nie ma grzechu, samego siebie oszukuje i nie ma w nim prawdy – mówi Pismo. Niestety, są i takie spowiedzi.

Zobaczyć swój grzech to pierwszy krok na drodze do nawrócenia. Jeśli człowiek nie zobaczy w sobie zła, nie dostrzeże swojego grzechu i nie nazwie go po imieniu, nigdy nie zwróci swojego wzroku w stronę Boga. Nigdy nie zawoła o pomoc, o siłę, o oczyszczenie. A bez tego doświadczenia Bożej miłości można się okłamywać całymi latami, twierdząc, że człowiek już tutaj na ziemi jest aniołem. Niestety, jednak nie jest…

 

2 komentarze do “Czasem spowiadam aniołów…

  • 21 grudnia 2013 o 8:59 am
    Permalink

    Może ci drudzy mają po prostu mniej wrażliwe sumienie. Czy ci mniej wrażliwsi są kłamcami?

    Odpowiedz
  • 21 grudnia 2013 o 11:01 am
    Permalink

    To bardziej pytanie do św. Jana. Odsyłam do jego pierwszego Listu. Choć szczerze powiem, że według mnie tutaj nie chodzi chyba o wrażliwość. Bardziej o prawdę, otwartość i odwagę przyznania się do swoich grzechów. Każdy z nas (nawet ten ,,niewrażliwy”) zdaje sobie przecież sprawę z tego, że grzeszy. Kiedy do spowiedzi na Boże Narodzenie przychodzi ktoś i mówi, że od Wielkanocy popełnił tylko jeden grzech, to ja po prostu w to nie wierzę (sytuacja autentyczna sprzed kilku dni).
    Jan Paweł II i Benedykt XVI spowiadali się co dwa tygodnie. Franciszek robi tak samo. Ludzie, których na ziemi nazywamy Ojcami Św. Skoro oni spowiadają się dwa razy w miesiącu, to co dopiero my. A jeśli ktoś nie jest wrażliwy to jego świętym obowiązkiem jest tę wrażliwość w sobie pogłębiać. Usprawiedliwianie siebie nie jest żadnym wyjściem. Jeśli ktoś nie wie, od czego zacząć, może w internecie i w księgarniach znaleźć całe wachlarze różnych pomocy. Wszystkim ,,mało wrażliwym” życzę powodzenia.

    Odpowiedz

Skomentuj Elwira Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.