Czyściec – czas radości i czas smutku…
Wciąż jesteśmy w temacie czyśćca. Już wiemy, że taki stan istnieje. I nie ważne, że w Biblii słowo ,,czyściec” nie występuje. Przywołane wczoraj słowa Jezusa nie pozostawiają złudzeń.
Kto idzie do czyśćca? Zanim odpowiemy na to pytanie, trzeba uświadomić sobie to, że czyściec jest stanem wielkiej radości i jednocześnie wielkiego smutku. Radości dlatego, że z czyśćca jest przejście tylko do nieba. Dusza, która jest zesłana do czyśćca już może być pewna tego, że kiedyś będzie w niebie. Jest więc powód do ogromnej radości. Ale jest też powód do smutku – dusze w czyśćcu cierpią. I to cierpią mocno. Mistycy mówią o czyśćcowym ogniu i o rozpaczy. Rozpacz ta jednak różni się od rozpaczy piekła tym, że w czyśćcu jest nadzieja. Dusze wiedzą, że po tych cierpieniach przyjdzie wyzwolenie. Można to sobie wyobrazić jako ogromną otchłań, w której jest cierpienie, łzy i ból, ale widać gdzieś daleko światełko w tunelu. Tym szybciej dusze zbliżają się do tego światełka, im ludzie więcej się za te dusze modlą. Nie zmienia to jednak faktu, że w czyśćcu jest strasznie.
Wróćmy więc do pytania: Kto trafia do czyśćca?
Do czyśćca trafiają ci, którzy umierają w stanie łaski i przyjaźni z Bogiem, ale jeszcze nie zdążyli odpokutować za swoje grzechy. Innymi słowy: winy zostały im zmazane w czasie spowiedzi, ale kary wciąż nie zostały odpokutowane. Co zrobić, aby równie szybko jak win, pozbyć się kar? To dość proste. Po pierwsze trzeba odprawić zadaną przez spowiednika pokutę. Jest ona piątym i ostatnim warunkiem dobrej spowiedzi. Jej nieodprawienie nie czyni spowiedzi nieważną, ale sprawia, że sakrament ten jest niepełny i czegoś ważnego mu brakuje.
Z tymi pokutami bywa różnie. Wielu z nas ma z tym problem. Problem mają też spowiednicy – czasem zadają różne dziwne pokuty. Kiedyś pewien spowiednik zadał mi za pokutę odmawianie brewiarza, chociaż nie spowiadałem się z jego zaniedbania. Odmawiam go codziennie, bo w dniu święceń przyrzekałem przecież, że będę to robił regularnie. Dziwna to była pokuta. Nie można za pokutę zadawać czegoś oczywistego. Najczęściej zadajemy więc jakieś dobre uczynki albo modlitwy. I tu znów mam problem, bo czy powinno się ZA POKUTĘ zadawać rozmowę z Bogiem? Czy modlitwa nie powinna być dla nas radością i przywilejem, zamiast przykrym obowiązkiem? Oczywiście, że powinna, ale jeśli ktoś nie znajduje na modlitwę czasu czy ochoty, to taka pokuta może go do tego zmotywować.
Druga sprawa to zadośćuczynienie bliźniemu. Tu sprawa – przynajmniej w teorii – jest dość prosta: ukradłeś – oddaj, skłamałeś – powiedz prawdę, zniszczyłeś – odkup, zraniłeś – przeproś, itp. W teorii łatwe, w praktyce nieraz nie do przeskoczenia. Ale trzeba, bo to warunek dobrej spowiedzi.
Mamy więc kwestię zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźniemu. Wypełnienie tego warunku niweluje w jakimś wymiarze wspomniane kary ciążące na nas po spowiedzi. Ale zadośćuczynienie to nie jedyna forma rozprawienia się w tymi karami. Są jeszcze odpusty. O nich napiszę następnym razem. Poświęcimy tematowi odpustów kilka wpisów, bo w Kościele nieraz temat ten traktuje się niestety po macoszemu.