Dlaczego ja wciąż jeszcze…? (Łk 8,1-3)
Chciałoby się wniknąć w motywacje tych kobiet, które podążały za Jezusem, gdy Ten przechodził przez kolejne miasta i wioski. Chciałoby się wniknąć w motywy tego chodzenia za Mistrzem, chociażby po to, by zobaczyć, ile w tym wspólnym wędrowaniu było miłości. Kobiety szły za Jezusem, ale czy rzeczywiście wszystkie szły z Nim dlatego, że kochały?
A może taka Maria Magdalena po prostu czuła się w obowiązku towarzyszyć Jezusowi? Przecież uwolnił ją kiedyś od siedmiu złych duchów. Sprawił, że znów była wolna… Czy ta wdzięczność nie jest wystarczającym motywem? A Zuzanna? Może ona albo jej koleżanki szły za Jezusem na przykład z czystej ciekawości? Może tam wcale nie miłość była najważniejsza? To nie są pytania nieważne.
Są istotne, bo w kaznodziejskiej narracji nie raz już słyszałem o tym, że tylko miłość powinna być motywacją w podążaniu za Jezusem. A co, jeśli tej miłości nie ma? Albo jeśli jest tak mizerna, że nie jest w stanie nikogo poderwać z wygodnej kanapy?
Byłoby cudownie, gdyby wszyscy chodzili za Jezusem z miłości. Byłbym jednak naiwny twierdząc, że jest tak naprawdę. Przecież i dzisiaj różne motywacje nami kierują. Może – bez żadnego szufladkowania i oceniania – warto dziś w kontekście tej Ewangelii postawić sobie to jedno krótkie pytanie: Dlaczego ja wciąż jeszcze chodzę za Jezusem?