Dziś o Kimś, Kto może wywrócić Twoje życie do góry nogami…
Aż trzy razy w krótkim opisie osoby starego Symeona (Łk 2, 22 – 35) pada odniesienie do Ducha Świętego. Ewangelista Łukasz stwierdza, że ,,Duch Święty spoczywał na nim.” Dalej, że ,,Duch Święty objawił mu, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza.” I w końcu: ,,Za natchnieniem więc Ducha przeszedł do świątyni.”
Duch Święty spoczywał na Symeonie. Można powiedzieć, że wypełniał go, mieszkał w jego wnętrzu. A Symeon pozwolił Mu na to. Pozwolił, by Duch Boży ogarnął go. Bez wątpienia przyczyniła się do tego jego prawość i pobożność. Choć prawda jest też taka, że te dwie cnoty są bez wątpienia owocem działania Ducha Bożego. Pozwolić Duchowi Świętemu na to, by spoczął w moim sercu, to początek tego, co potocznie nazwać możemy przygodą z Bogiem. Bez Ducha Świętego nasza wiara nie będzie pełna i będzie bez smaku. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że to człowiek sam decyduje, czy wpuści Ducha Świętego do swojego życia, czy też nie. Decyzja zawsze należy do konkretnej osoby, bo Duch Święty zwykle nie przychodzi tam, gdzie Go nie chcą.
Kiedy ta decyzja już zapadnie i kiedy jest ona pozytywna, Duch Święty zaczyna w nas działać. Samo zamieszkanie we wnętrzu człowieka to jeszcze nie wszystko. To dopiero początek, bo Duchowi Świętemu samo zamieszkanie nie wystarcza. On chce czegoś więcej. I dlatego ten, kto otwiera przed Nim swoje serce musi przygotować się na coś więcej. Duch Święty wchodzi w relację. Nawiązuje się nić głębokiej więzi i człowiek zaczyna tej obecności Ducha Świętego w swoim życiu niemal namacalnie doświadczać. Duch Święty zaczyna działać, zaczyna – mówiąc językiem dzisiejszej Ewangelii – objawiać nam prawdę o sobie. W jaki sposób? Choćby poprzez obdarowywanie konkretnych osób konkretnymi charyzmatami. O tym więcej innym razem. Jedno jest jednak pewne. Jeśli przyjmiesz Ducha Świętego do swojego serca i życia, On na pewno nie da Ci tzw. świętego spokoju. Tak samo, jak nie dał świętego spokoju Apostołom, którzy po Zesłaniu otworzyli odważnie drzwi Wieczernika i poszli głosić Ewangelię. Wyszli, mimo, że jeszcze kilka chwil wcześniej trzęśli się ze strachu i Wieczernik zamknęli na cztery przysłowiowe spusty z obawy przed Żydami. Właśnie tak działa Duch Święty. Odwaga to jeden z Jego darów.
W ten sposób przeszliśmy do trzeciej ważnej rzeczywistości. Duch Święty nie poprzestaje na tym, że wchodzi do naszego serca i nawiązuje z nami żywą i intymną relację. On nie byłby sobą, gdyby nie poszedł dalej. On wzywa do działania. Widać to dobrze w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, gdy czytamy: ,,Za natchnieniem więc Ducha (Symeon) przyszedł do świątyni.” Duch przynaglił Symeona do bardzo konkretnego działania, do czynu. Przywiódł go do świątyni, by w ten właśnie sposób doprowadzić do jego spotkania z Jezusem.
Symeon bezbłędnie odrobił pracę domową. Nie tylko przyjął Ducha Świętego, ale też wszedł z Nim w żywy kontakt i działał pod Jego natchnieniem. Takie samo zadanie mamy do odrobienia także my.
Zadanie w trzech odsłonach:
1). Pozwolić Duchowi Świętemu spocząć w naszych sercach i wypełnić nasze życie (Duch spoczął na nim),
2). Wejść z Duchem Świętym w żywą i osobistą relację (Duch objawił mu),
3). Pozwolić Duchowi Świętemu prowadzić się w codzienności i być posłusznym Jego natchnieniom (za natchnieniem przyszedł do świątyni).
Czytając te słowa, ktoś może dojść do przekonania, że Duch Święty jest mu tak naprawdę obcy. Że Go nie zna, nie czuje, nie doświadcza. Może tak być. W końcu nie bez powodu gro wierzących i praktykujących na pytanie o Trójcę Świętą odpowiada bez zająknięcia: Bóg, Jezus i Maryja.
Zamiast użalać się nad nieznajomością Ducha Świętego, warto zrobić coś innego. Dobra wiadomość jest taka, że Duch Święty jest w gotowości i tylko czeka na zaproszenie. Może właśnie teraz jest dobra okazja, aby powiedzieć z głębi serca te słowa, na które On nigdy nie pozostaje obojętny: Duchu Święty, przyjdź. Zapraszam Cię…