Gdzie Ty jesteś, gdzie Cię szukać…?

Siedząc dziś na Radzie Pedagogicznej, otrzymałem sms od nic nie mówiącego mi numeru: ,,Pilna wiadomość. Chrześcijanie w północnym Iraku proszą o wsparcie modlitewne. Wszyscy chrześcijanie mają być ścięci w ciągu najbliższych kilku godzin. Proszę, módlcie się za nich.”

kosciółNie wiem, jak Wy, ale ja mam ochotę ostatnio coraz częściej krzyczeć: ,,Boże, gdzie jesteś? Gdzie Ty jesteś, kiedy Twoim kolejnym wyznawcom innowiercy obcinają głowy? Kiedy wieszają je na palach, by innych nakłonić do przejścia na islam. Gdzie jesteś, Boże, kiedy stado zezwierzęconych mężczyzn (to oczywiste, że te potwory nie zasługują na to miano) gwałci kolejne kobiety, zabija mężów i ojców, pali wioski? Gdzie jesteś, Boże?”

Wiem, wiem… Znajdzie się zaraz taki, który mi powie, że to przecież my jesteśmy ambasadorami Pana Boga na ziemi. Że chociaż Bóg sam nie działa osobiście (widzialnie i bezpośrednio), to jednak ma nas. Że to my powinniśmy tę przemoc zatrzymać, interweniować, pomagać, wspierać. Wiem, wiem, wiem…

Zapewne jako ksiądz powinienem stanąć po stronie takiego mądrali. Bo jako ksiądz rzeczywiście mocno wierzę w to, że to my – chrześcijanie – jesteśmy przedłużeniem rąk samego Boga. Ale jako człowiek, tak zupełnie po ludzku tylko patrząc, śmiem twierdzić, że marni z nas ambasadorzy. Tak naprawdę oprócz modlitwy, nic więcej nie możemy zrobić. I ta bezradność jest najgorsza. Możemy prześladowanym za wiarę w Jezusa współczuć… Tylko co im po naszym współczuciu? Możemy pościć w ich intencji, ale przecież jutro znów otworzymy lodówkę i zapełnimy swoje zgłodniałe żołądki. Tymczasem tamci każdego dnia od wielu tygodni odzierani są ze wszystkiego. Nawet – a może przede wszystkim – z ludzkiej godności i prawa do normalności.

ogioeńPanie Boże, dobrze widzisz, że my, chrześcijanie zupełnie nie radzimy sobie z całą tą sytuacją. Po raz kolejny nie zdaliśmy egzaminu… Dzięki naszej bierności i dzięki temu, że mocni tego świata stoją z boku, w wielu krajach giną niewinni ludzie. Dlatego pozwól, dobry Boże, że od dzisiaj nie będę modlił się już tylko o odwagę i siły dla prześladowanych. Od teraz wołał będę także o Twoją interwencję. Choćby o grom z jasnego nieba, jeśli trzeba. By coś się w końcu zmieniło, by coś drgnęło ku lepszemu. By tak, jak czytamy na kartach Biblii, nasz nieprzyjaciel przekonał się, jak wielki jest nasz Bóg.