Głośniej niżeli w roz­mo­wach Bóg prze­mawia w ciszy. I kto w ser­cu ucichnie, za­raz Go usłyszy. Adam Mickiewicz

Lubię sobie czasem, w dniu wolnym od szkoły, pojechać do Sanktuarium w Łagiewnikach. Rzadko kiedy jest tam cicho i bezludnie, ale i tak można zawsze znaleźć jakieś miejsce na osobistą modlitwę.

łagiewnikiOstatnio byłem tam w piątek i przyznam, że wracałem stamtąd nie tyle zauroczony miejscem, ile bardziej postawą ludzi, których tam spotkałem. Wszedłem do kaplicy z relikwiami św. Faustyny. Trochę zaskoczony… Do Koronki było jeszcze ze dwadzieścia minut, a już wszystkie miejsca w ławkach były obstawione. Jeszcze obok cichutko, pod ścianą, powoli posuwała się do przodu kolejka tych, którzy chcieli ucałować relikwie, ale dla nich już w ławkach miejsca się nie znalazły.

Pomyślałem sobie wtedy, doświadczając tej niezwykłej ciszy w wypełnionej po brzegi kaplicy, jak piękną i ważną dla życia duchowego praktyką jest przychodzenie na modlitwę wcześniej, aby się po prostu do niej przygotować.

Niestety, patrzę teraz od razu na kościół na Wieczystej. Jeszcze na kwadrans w faustynaniedzielę przed Mszami św. kościół prawie jest pusty. Gdzieniegdzie siedzi tylko jakaś osoba, zatopiona w modlitwie. Dziesięć minut przed Eucharystią nadal są ciągle tylko pojedyncze osoby. I dopiero na kilka minut przed wyjściem procesji z zakrystii kościół wypełnia się ludźmi. Przez drzwi wpływa do kościoła prawdziwa rzeka ludzi (piszę rzeka, by wyrazić wielość, bo na brak wiernych w naszym kościele narzekać nie można). Ale większość przychodzi na ostatnią chwilę, na ostatni przysłowiowy dzwonek.

A przecież ważne jest, by przed Mszą św. wyciszyć się trochę. By spokojnie uklęknąć, przywitać się z Bogiem. I nie tylko dlatego, że tak wypada. To powinno wypływać z nas, taka praktyka powinna stać się naszym wewnętrznym pragnieniem. Pewnie dlatego w Łagiewnikach na to właśnie zwróciłem uwagę.

Nie od dziś wiadomo, że jeśli się kogoś rzeczywiście kocha, czasu dla Niego wcale się nie liczy. Ktoś, kto z miłości do Boga przychodzi do kościoła, nie widzi problemu nawet w tym, że ksiądz czasem o kilka minut przedłuży kazanie czy ogłoszenia.

I szczerze Wam wyznam, że niewiele rzeczy irytuje mnie w kościele tak bardzo, jak w czasie czytania ogłoszeń duszpasterskich wychodzące z kościoła osoby.
Wierni, ale czy do końca?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.