Idzcie i nauczajcie czyli o dramacie pewnego kapłana
Idźcie i nauczajcie wszystkie narody – to Jezusowe przesłanie jest niejako streszczeniem każdego kapłańskiego posługiwania. Ksiądz – oprócz tego, że ma być z ludźmi i dla ludzi, że ma szafować świętymi sakramentami – ma także (albo przede wszystkim) nauczać czyli głosić.
Nawet nie próbuję sobie wyobrażać tego, co czuje kapłan, który – mając świadomość swojej misji, powołania i przeznaczenia – otrzymuje od przełożonych zakaz głoszenia. Tylko szaleniec nie bierze sobie tego do serca, bo przecież cofnięcie mandatu nauczania jest bez wątpienia jedną z najbardziej dotkliwych dla kapłana kar.
Nie będę ukrywał, że piszę te słowa zasmucony tym, co spotkało
o. Krzysztofa, chyba jednego z najbardziej medialnych jezuitów w ostatnich tygodniach. Nie mnie osądzać to, czy decyzja była sprawiedliwa czy też krzywdząca. Faktem jest, że sam bardzo wiele razy polemizowałem na facebooku z wypowiedziami o. Krzysztofa, próbując prostować niesprawiedliwe jego sądy i krzywdzące komentarze. Bezskutecznie.
Dlatego nie będę się tutaj rozwodził ani nad tym, co spotkało o. Krzysztofa ani tym bardziej nad tym, że nie on pierwszy został w ten sposób przywołany do przysłowiowego pionu. Faktem jest, że w Polsce nie brakuje krytykantów, złośliwych komentatorów i pomysłodawców uzdrawiania polskiego Kościoła. Niestety, wielu z nich zapomina, że owo uzdrawianie zawsze należy zaczynać od siebie. W przeciwnym razie takie postulaty zawsze będą tylko czczą gadaniną i wodą na młyn dla tych, którzy próbują Kościół ośmieszyć.
Każdy ksiądz – czy tego chce czy nie – w momencie przyjęcia święceń staje się za ten Kościół odpowiedzialny w sposób innych niż dotąd. Staje się
p a s t e r z e m tego Kościoła. Pasterzem na wzór Dobrego Pasterza. Każde słowo, wszystko jedno czy wypowiedziane na ambonie, w konfesjonale, na boisku, facebooku czy w jakimś telewizyjnym wywiadzie, jest od tej pory słowem kapłana. Słowem, które ma łączyć, nigdy dzielić.
Niektórzy o tym zapominają. Choć to jeszcze nie jest największa tragedia. Każdy przecież ma prawo do tego, by błądzić. O wiele gorzej, gdy taki człowiek trwa w przeświadczeniu o tym, że tylko on ma rację i nikt inny.
I właśnie wówczas zaczyna się dramat kapłana. Dramat, który bierze się z ludzkiej pychy, a nie od dziś wiadomo, że to właśnie ona jest matką każdego innego grzechu.
Niech ten wpis będzie zachętą do modlitwy za o. Krzysztofa i za tych, którym łatwiej dostrzegać drzazgę w oku brata niż belkę we własnym.