Jak materac na morskiej fali…

Ewangelia wg św. Mateusza 5,17-19.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim».

Nie jest rozwiązaniem opuszczanie poprzeczki, wykreślanie kolejnych przykazań czy udzielanie kolejnych dyspens (w kontekście epidemii słowo ,,dyspensa” stało się chyba lepiej rozumiane przez społeczeństwo). W życiu duchowym nie chodzi o to, by iść na łatwiznę, ale o to, by iść do przodu.

Wszyscy potrzebujmy czegoś, co będzie punktem odniesienia dla naszego duchowego wędrowania. Czymś, co powinno być niekwestionowanym punktem odniesienia jest Pismo św., które zawiera w sobie pełnię Objawienia i do którego już nie może być nic więcej dodane.

Człowiek jest zmienny, może w swojej wolności podążać raz w stronę dobra, raz w stronę zła, ale Pismo św. jest constans, niezmienne. Na czymś, co byłoby zmienne i ruchome, nie wybudujemy niczego trwałego.

Tak samo, jak nie jesteśmy w stanie utrzymać się dłużej w pionie, stojąc na materacu rzuconym na morskie fale. Przez chwilę może i postoimy, ale prędzej czy później nastąpi upadek. W życiu duchowym jest bardzo podobnie – jeśli nie ma stabilności, trwałości fundamentu, wszystko – prędzej czy później – rozsypie się jak domek z kart. Jak to więc dobrze, że mamy Pismo św. Jak to dobrze, że ,,ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.