Każdy powinien być dobry jak chleb…
„… Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
ludzie gniazda wspólnego łamią chleb Biblijny,
najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie…”
(C.K. Norwid)
Uśmiałem się niedawno całkiem dobrze, gdy usłyszałem, że pewien starszy ksiądz, prowadząc kiedyś w jakiejś parafii rekolekcje adwentowe, przemówił do parafian: ,,Moi drodzy. Już niebawem będziemy przeżywali święta Bożego Narodzenia. Weźmiemy do ręki opłatek. Ale zanim się tym opłatkiem podzielimy, musimy sobie nawzajem przebaczyć. Jeśli ktoś nie chce przebaczyć drugiemu, lepiej, żeby nie brał opłatka do ręki. Lepiej, żeby się podzielił starą podeszwą od buta.”
Ktoś, słysząc takie słowa, mógłby się obruszyć i przyznam, że moim zdaniem miałby do tego prawo. Ale że działo się to dawno temu, wszystko rozeszło się po kościach. Tak czy inaczej warto zastanowić się nad sensem łamania się opłatkiem. To oczywiście nawiązanie do Chleba eucharystycznego, którym jesteśmy obdzielani w czasie Mszy św. Warto jednak zastanowić się nad jeszcze głębszą symboliką.
Kiedy ja myślę o opłatku, jakoś mimowolnie przypominają mi się słowa św. brata Alberta: ,,Trzeba być dobrym jak chleb, aby każdy, kto jest głodny mógł podejść do nas, ułamać i najeść się do syta.”
I chyba o to w tym wszystkich chodzi. O to, byśmy uświadomili sobie, że dla każdego człowieka mamy być po prostu dobrzy jak chleb.
W praktyce wychodzi to bardzo różnie. I dlatego jest ten opłatek. Ma być dla nas swoistym wyrzutem sumienia, kiedy trzeba stanąć przed kimś, z kim może nie zawsze jest nam po drodze. Ten biały chleb powinien nam przypominać, że każdy człowiek zasługuje na naszą dobroć i nasze przebaczenie.
Czasem są tacy, którzy dzielą się opłatkiem dlatego, że tak wypada, że to tradycja, że wszyscy tak robią. Ale kultywowanie tej tradycji dla niej samej to za mało. W tym wszystkim powinna być miłość i przebaczenie. Jeśli tego nie ma, może rzeczywiście lepiej poszukać gdzieś starego buta…