Korzystać całymi garściami…

W sobotę wspomniałem o tym, że dla naszej wspólnoty zakonnej na Wieczystej dane mi było prowadzić dzień skupienia. Nie chcę, aby zabrzmiało to jakoś pysznie, ale muszę powiedzieć, że mnie samemu te moje konferencje, które dla Współbraci głosiłem, dały niesamowicie wiele.

Oczywiście, poza tymi myślami, które przyszły do mnie w czasie przygotowywania nauk i w czasie modlitwy, korzystałem też z różnych innych źródeł. Zawsze warto powołać się na jakieś autorytety 😉. Sporo skorzystałem z Listów Jana Pawła II, które każdego roku wysyłał na Wielkie Czwartki do kapłanów całego świata. Niesamowita głębia. I trzeba powiedzieć jedno: słowa, które rokrocznie od 1979 roku do nas kierował, wciąż są aktualne.

Niestety, chyba już wielu z nas odstawiło je na półkę. Jedni zachwycili się teologią Benedykta XVI (dla mnie on też jest bomba), inni sposobem pasterzowania Franciszka, ale warto – i mówię to z całym przekonaniem – wracać także do Jana Pawła.

Jakże nie zadumać się na przykład nad słowami: ,,Pierwszą rzeczą, jakiej Kościół żąda od kapłana w imię jego wierności powołaniu jest to, by nigdy nie przestał wierzyć w swoje własne misterium, w swoją tajemnicę kapłaństwa.”

Piękne, prawda? Jan Paweł II wiedział najlepiej, ile kapłańskich dramatów i odejść było konsekwencją tego, że jakiś ksiądz zatracił świadomość uczestniczenia w tajemnicy. Powołanie jest tajemnicą, kapłaństwo jest tajemnicą, Eucharystia jest tajemnicą, spowiadanie jest tajemnicą… Jeśli zatracimy poczucie tajemnicy, wpadniemy w rutynę. A jeśli wpadniemy w rutynę, stracimy ducha. A potem przyjdzie diabeł i zrobi resztę.

Albo jeszcze inne słowa Jana Pawła II. Też mocne i dające do myślenia: ,,Ostatecznie zawsze potrzebny ludziom będzie tylko kapłan, który jest świadomy pełnego sensu swojego kapłaństwa; kapłan, który głęboko wierzy; kapłan, który odważnie wyznaje; kapłan, który żarliwie się modli; kapłan, który z całym przekonaniem naucza; kapłan, który bezinteresownie kocha; kapłan, który jest bliski ludziom.”

Głębia…

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mamy szczęście do papieży. Najpierw Jan Paweł II objechał cały świat, by przypomnieć nam o miłości Boga do człowieka i o tym, że Chrystusowi na oścież trzeba otworzyć drzwi naszych serc. Potem papież Benedykt: intelektualista, wybitny teolog ,,poukładał” nam w Kościele prawdy wiary i przestrzegał: ,,Nie możemy ulec pokusie relatywizmu czy subiektywnego i selektywnego interpretowania Pisma Świętego. Tylko cała prawda pozwoli przylgnąć do Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia.” I w końcu papież Franciszek. Ten, który mówi o wyjściu na peryferia, o szukaniu każdej zagubionej owcy i o tym, że chce, aby Kościół był szpitalem polowym czyli miejsce także dla tych poranionych i pogubionych życiowo.

Przyglądając się wszystkim trzem pontyfikatom dostrzeżemy, że Pan Bóg nieustannie troszczy się o swój Kościół i daje mu takich przewodników, jakich akurat potrzebuje. I choć każdemu z tych papieży można coś wytknąć (są przecież ludźmi i też popełniają błędy), to jednak Panu Bogu to nie przeszkadza, bo On potrafi pisać prosto nawet po krzywych liniach.

Dziękujmy Bogu za papieży, za ich mądrość i otwartość na Boże natchnienia. I módlmy się o to, abyśmy my wszyscy (a kapłani szczególnie) całymi garściami korzystali z ich nauczania. Dla naszego wspólnego dobra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.