Mali, biedni i bezradni…

Kolęda to naprawdę fajny czas. Porównałbym go nawet do czytania książek. W każdym kolejnym domu inny zestaw bohaterów i inne tematy. Raz historie zakończone happy endem, innym razem na odchodne słyszę: Niech się ojciec pomodli, bo tu tylko Pan Bóg może pomóc.

Nie da się ukryć, że w wielu domach tematem kolędowych rozmów jest odchodzenie młodszego pokolenia domowników od wiary. A to syn wypisał się z religii; a to córka już nie chodzi do kościoła; a to wnuczka jeszcze nie ochrzciła swoich dzieci, a one już chodzą do szkoły, itp. Smutne są takie kolędy, bo człowiek – poza modlitwą i moim ulubionym stwierdzeniem, że Panu Bogu nic się z ręki nie wymsknęło – niewiele może zrobić.

Dziś dość wcześnie wróciłem do domu. Miałem tylko kilka mieszkań. Wszedłem do pokoju, odwiesiłem habit i wziąłem do ręki brewiarz. Obiecałem sobie, że w czasie kolędy wszystkie godziny brewiarzowe będę odmawiał szczególnie za tych, których w tych dniach odwiedzam. Gdy w psalmie 119 przeczytałem: ,,Gniew mnie ogarnia z powodu grzeszników porzucających Twe Prawo”, od razu pomyślałem o kolędowych rozmowach.

Odłożyłem brewiarz i myślę nad tymi słowami. I dochodzę do wniosku, że nie mogę się pod nimi podpisać. Powiem szczerze: Nie ma we mnie gniewu czy złości na tych, którzy od Boga odchodzą. Ja się na nich nie gniewam. Ja im współczuję.

Naprawdę współczuję tym, którzy nie chcą poznawać Boga i rezygnują z katechezy. Współczuję tym, co już nie chodzą do kościoła i skazują własne dzieci na życie bez chrztu, bez Bożej łaski i pomocy. I w dodatku jeszcze z piętnem grzechu pierworodnego. Ja się na nich naprawdę nie gniewam, choć może jako szafarz sakramentów powinienem grzmieć i niczym prorok ze Starego Testamentu wołać: Biada wam, grzesznicy. Nawróćcie się!!!

Nie ma we mnie gniewu, nie ma we mnie złości. Jest za to ogromna dawka zadziwienia. Naprawdę, dziwię się, że ludzie mogą być tak krótkowzroczni. Niektórzy myślą, że mogą wszystko i że Pan Bóg niepotrzebny. Sądzą, że są panami życia i śmierci. Samowystarczalni.

Głuptasy!!! Przecież wystarczy ból malutkiej dziurki w zębie, by przekonać się o tym, jak bardzo jesteśmy mali, biedni i bezradni. A przecież to tylko malutka dziurka w zębie.

One thought on “Mali, biedni i bezradni…

  • 20 stycznia 2023 o 8:21 pm
    Permalink

    Ważna kwestią została tu poruszona. Z rozmów z ludźmi z mojego zawodowego ekosystemu wnioskuję, że pojawia się także starach przed zaangażowaniem. Że ktoś będzie od nich czegoś wymagał, że będą musieli się natrudzić. A przecież dążą do tego, że życie ma być łatwe i nieskomplikowane. I dotyka to zarówno sfery sakralnej, jak i tej prywatnej, uczuciowej. Temat do długich rozważań..

    Odpowiedz

Skomentuj Jaro Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.