Maryja nas zawstydza…

Ewangelia wg św. Łukasza 1,39-56

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».

Wiele już razy słyszałem o tym, że Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem do Elżbiety po to, żeby jej pomagać. Niedawno sama dowiedziała się, że Elżbieta także jest w stanie błogosławionym, a że była dużo młodsza od niej, postanowiła udać się domu Zachariasza, aby pomóc.

I pewnie taka interpretacja i argumentacja tego fragmentu jest całkiem uzasadniona. Ale czy jedyna? Wydaje się, że nie.

Trzeba pamiętać o czymś jeszcze ważniejszym – oto po wielu wiekach oczekiwania spełnia się wreszcie najważniejsza w dziejach ludzkości zapowiedź: zapowiedź narodzin Mesjasza. Wszyscy na niego czekali. Wszyscy wiedzieli, że ktoś taki ma się pojawić – pisał o tym wiele wieków wcześniej prorok Izajasz.

Oczekiwanie na ten moment towarzyszyło Żydom od wieków. Kiedy więc Maryja dowiaduje się o tym, że przyjście na świat Jezusa jest już tylko kwestią najbliższych miesięcy, wypełnia Ją radość i ogromne pragnienie podzielenia się Dobrą Nowiną z innymi. Najpierw ze swymi krewnymi.

Bo Dobra Nowina ma to do siebie, że chce być głoszona, chce być proklamowana, powtarzana. I Maryja robi to w sposób doskonały. Idzie zanieść Dobrą Nowinę, pokonując konkretną drogę, trud samotnego wędrowania, narażając się przy tym na niebezpieczeństwo, którego może doświadczyć ze strony grasujących przy drodze rozbójników. Nic nie było w stanie Jej zatrzymać.

Pragnienie podzielenia się z innymi Dobrą Nowiną o Jezusie było większe od wszelkich trudności i niewygód, od ryzyka samotnego wędrowania.

Maryja, ta kilkunastoletnia dziewczyna, zwyczajnie nas dzisiaj zawstydza. Ileż powodów my znajdujemy ku temu, żeby Dobrej Nowiny nie przepowiadać, żeby zatrzymać ją tylko dla siebie. I w dodatku te nasze głupkowate tłumaczenia: że każdy ma prawo wierzyć w to, co chce; że wiara to prywatna sprawa; że jak dziecko dorośnie, to samo wybierze, itp.

Na szczęście Maryja tak nie myślała. Dziś Dobrą Nowinę trzeba głosić bardziej niż kiedykolwiek. W czasach, gdy tak wielu pogubionych szczyci się i chwali dokonanymi aktami apostazji a jeszcze większe grono w zastraszającym tempie obojętnieje na sprawy wiary, trzeba głośno i wyraźnie mówić innym, że Dobra Nowina to nie prywatna sprawa, ale to nadzieja dla całej ludzkości. Dla każdego. Nawet dla tych, którzy wolą być w tym świecie głosicielami złej nowiny i prorokami ciemnej strony mocy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.