Między nami, pijarami…
Dziś kolejny etap poznawania Zakonu Pijarów. Jakiś czas temu wspominałem na blogu o tym, że ,,pijarzy” to najprostsza z możliwych i najłatwiejsza do zapamiętania nazwa naszego Zakonu, ale nie jedyna. Może niektórzy pamiętają – a jeśli nie, to przypomnę – pełną, oficjalną i urzędową nazwę: Zakon Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych. Tak się właśnie nazywamy.
Nasz Zakon ma charakter czynny czyli apostolski. W praktyce oznacza to, że nie jesteśmy zamknięci za wysokimi murami naszych klasztorów, nie spędzamy całych dni w naszych celach a od ludzi żyjących w świecie nie oddzielają nas kraty w naszych rozmównicach. Jesteśmy Zakonem czynnym i to dzięki temu macie możliwość znać nas osobiście, spotykać się z nami, współpracować, odwiedzać lub gościć u siebie w domach. Jednym słowem – zgodnie z zamysłem św. Józefa Kalasancjusza – posługujemy wśród ludzi, szczególnie pośród dzieci i młodzieży. Realizacja takiego charyzmatu byłaby niemożliwa, gdybyśmy prowadzili życie w zamknięciu. Tzw. życie klauzurowe.
Prawda jest jednak taka, że choć na co dzień funkcjonujemy w świecie, jako zakonnicy jesteśmy zaproszeni i wezwani do tego, by zatroszczyć się także o kontemplacyjne elementy naszego życia. To dlatego w naszych klasztorach obowiązuje klauzura czyli zakaz wchodzenia do pewnych pomieszczeń dla osób, które nie są pijarami. To dlatego nasze zakonne Konstytucje i Reguły tak wiele miejsca i troski poświęcają osobistej i wspólnotowej modlitwie zakonników oraz medytacji Słowa Bożego. Śmiało można powiedzieć, że mimo, iż wielu z nas na co dzień funkcjonuje poza naszymi klasztorami, staramy się – zgodnie z naszym zakonnym prawem – łączyć mieszany styl życia: apostolsko – kontemplacyjny.
Zakon został powołany do istnienia po to, by naśladować w nim Jezusa przygarniającego i błogosławiącego dzieci. Dlatego poprzez wszystko, co w naszym życiu zakonnym i wspólnotowym podejmujemy, staramy się przyprowadzać dzieci do Jezusa. Taki jest ideał i każdy z pijarów – w sobie właściwy sposób – stara się być temu ideałowi wierny. Przynagla nas do tego czwarty, specyficzny ślub zakonny, który – oprócz czystości, ubóstwa i posłuszeństwa – każdy z pijarów ślubuje przed Bogiem i Kościołem. Ten ślub nazwać możemy stricte pijarskim ślubem. To troska o wychowanie dzieci i młodzieży.
O tym, jak ważne jest to zadanie wie chyba każdy. Do dziś dobrze pamiętam dzień, w którym napisałem podanie o zwolnienie z pracy (pracowałem fizycznie w jednym z tartaków na Pomorzu) i zaniosłem je do szefa. Ten – tylko cztery lata starszy ode mnie – popatrzył na podanie i powiedział: – Dobrze, przyjmuję Pańskie podanie, przekażę je zaraz do prezesa, ale co pan teraz będzie robił? Ma pan jakąś lepszą pracę?
Odpowiedziałem bardzo szczerze (z jednej strony byłem z siebie dumny, a z drugiej nie miałem przecież już nic do stracenia): – Nie, nie mam nowej pracy. Kilka tygodni temu złożyłem dokumenty do Zakonu i przyjęli mnie.
– Można wiedzieć, jaki to Zakon? Znów odpowiedziałem szczerze: – Pijarzy. Szef popatrzył na mnie, uśmiechnął się i skwitował: – No, panie Piotrze, podziwiam. Słyszałem kiedyś coś o pijarach i ich pracy z młodzieżą. Wybiera sobie pan jeszcze cięższą pracę niż ta, z której właśnie pan rezygnuje.
Ot, takie miłe wspomnienie w pamięci przechowuję. Trzeba powiedzieć, że miał trochę racji w tym, co mówił. Praca pijara wcale nie jest prosta. Ma swoją specyfikę, swoje problemy i priorytety. Prawda jest jednak i taka, że jeśli Pan Bóg kogoś wybiera i powołuje, to nigdy nie poskąpi mu łaski, potrzebnej do podjęcia i realizacji tego zadania. I właśnie o tym mogę zaświadczać niemal każdego dnia. To dzięki Bożej łasce mogę robić to, co lubię i lubić to, co robię. C.d.n.