Między profanum a sacrum…
Mt 11, 11 – 15
Jezus powiedział do tłumów: „Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie uznać, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!”
Z opisu o zwiastowaniu wiemy, że gdy Jezus począł się pod sercem Maryi, Elżbieta od sześciu miesięcy była już w stanie błogosławionym. Znaczy to, że Jan przyszedł na świat pół roku wcześniej od Jezusa. A skoro wraz z przyjściem na świat Jezusa zaczyna się czas, który nazywamy Nowym Testamentem, trzeba pamiętać, że Jan Chrzciciel jest tym prorokiem, który żyje w dwóch Testamentach. Rodzi się w Starym, a umiera w Nowym. Łączy w sobie dwa wymiary, dwa porządki – staro i nowotestamentalny.
Wpatrując się w Chrzciciela próbuję jego doświadczenie owej dwuwymiarowości odnieść do mojego życia. Nie jest to wcale takie trudne. Każdy z nas przecież też żyje i funkcjonuje w dwóch porządkach, w dwóch jakże różnych od siebie rzeczywistościach. Jedną z nich powszechnie nazywamy profanum. Drugą określamy jako sacrum.
Ta pierwsza rzeczywistość dotyczy otaczającego nas świata, prawdy o nim i trochę też prawdy o nas: o naszych grzechach, słabościach, zaniedbaniach. Prawdy o tym, co słabe, grzesznie, niedoskonałe. Druga rzeczywistość to przestrzeń zarezerwowana dla Boga. To wszystko to, co wiąże się ze świętością, z nieskazitelnością naszego życia. Jesteśmy jak gdyby zawieszeni między profanum a sacrum i od razu trzeba sobie powiedzieć, że nie jest możliwe całkowite przylgnięcie tylko do jednego z tych wymiarów, a jednocześnie całkowite zerwanie z tym drugim. Oba wymiary domagają się od nas właściwego dla siebie miejsca, swojej własnej przestrzeni.
To każdy z nas decyduje o tym, na ile jego życie będzie zbliżone do profanum, a na ile do sacrum. Ważne dla naszego życia duchowego i pewnie też dla zdrowia psychicznego jest to, by nie próbować negować istnienia tej pierwszej przestrzeni. Nie odrzucać jej, bo odrzucona zawsze powróci, czasem nawet ze zdwojoną siłą. Trzeba tę przestrzeń przyjąć i zgodzić się na nią. Nie znaczy to oczywiście, że mamy akceptować wszystko, co się z tą przestrzenią wiąże. Nie…
Ale na pewno okłamywanie siebie, że tej przestrzeni w naszym życiu nie ma, będzie sporym błędem.