Największy dramat świata…

Kiedyś na lekcji w liceum, w którym uczę, omawialiśmy z uczniami temat Eucharystii. Odczytaliśmy fragment opisu Ostatniej Wieczerzy, zatrzymaliśmy się przy gestach liturgicznych i opowiedzieliśmy sobie trochę o naszym doświadczeniu przeżywania Mszy św.

W pewnym momencie padło w moją stronę dość dziwne pytanie: Czy jak tak ksiądz trzyma ten opłatek w ręce i wypowiada ksiądz te słowa z tej dużej czerwonej księgi to ksiądz coś w środku czuje: jakieś dreszcze, ciarki na plecach albo coś innego?

W pierwszych sekundach po usłyszeniu tego pytania chciałem je zbagatelizować i uznać za niepoważne. Potem pomyślałem, że dobrze będzie zbyć je jakimś żartem i uśmiechem. Wszak uczeń, który je zadał raczej wcześniej nie wykazywał zainteresowania takimi tematami. Dopiero po chwili pomyślałem, że chyba ten pytający nie ma jednak złych intencji i pyta zupełnie serio. Zatrzymaliśmy się więc przy tym pytaniu i chyba niektórzy byli lekko zawiedzeni, gdy przyznałem się im do tego, że gdy wypowiadam słowa konsekracji i przemieniam – mocą Ducha Świętego – opłatki w Ciało Chrystusa, a wodę i wino w Jego Krew – nie mam żadnych dreszczy, nie przechodzą mnie ciarki po plecach ani nie oblewają siódme poty.

Często – nie tylko w Boże Ciało – myślę o tamtym pytaniu. A może tak właśnie powinno być? Może ksiądz powinien ,,czuć” ten moment? W mszale przy słowach konsekracji jest napisane czerwonym drukiem, że ,,słowa Chrystusa należy wymawiać starannie i wyraźnie” i tak też staramy się czynić, ale czy to wszystko, co możemy przy ołtarzu my, kapłani, zrobić?

Rozmawiałem niedawno z pewnym księdzem z Pomorza, który w każdą niedzielę odprawia w swojej parafii pięć Mszy św. – Co ty robisz, żeby nie wpaść w rutynę, żeby jak najlepiej przeżyć Eucharystię? – zapytałem. – W każdą niedzielę staram się maksymalnie najlepiej przeżywać tę pierwszą Eucharystię. Ona jest dla mnie najważniejsza, przy kolejnych łapię się, że wpadam czasem w rutynę.

No właśnie. Można wpaść w rutynę przy Eucharystii. Można się przyzwyczaić. Można nawet te piękne słowa konsekracji odmawiać mechanicznie. Nie rozumieją tego ci wszyscy, którzy mówią, że brak kapłanów, który nam grozi w perspektywie kilku dekad nie będzie problemem, bo tak jak nauczyciel ma w szkole osiem lekcji, tak ksiądz może odprawiać osiem Mszy św. dziennie. – Przecież to tylko odprawianie – mówią – to żadna ciężka praca.

Ktoś, kto rozumie to, czym naprawdę jest Eucharystia, nigdy tak nie powie. Każdy ksiądz i każdy biskup powinien przeżywać każdą Mszę św. jakby była tą pierwszą i najważniejszą w życiu. Ale czasem tak się nie da. Człowiek jest tylko człowiekiem.

Dziś Boże Ciało. Dziękujemy Panu Bogu za to, że ,,zagrody nasze widzieć przychodzi.” Dziękujemy Mu też za kapłanów. Gdyby nie księża, nie mielibyśmy Bożego Ciała i tabernakula w naszych kościołach byłyby puste.

A to byłby dla nas, wierzących, największy dramat świata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.