Największy sukces szatana…
Odłożyłem właśnie na półkę kolejną książkę. Choć bardzo lubię czytać, to jednak rzadko zdarza się, bym przez to zarywał noce. Przy tej książce jednak zarwałem. Książka z kategorii ,,wciągających” bardzo.
,,Byłam przyjaciółką diabła” to historia najpierw kilku a później kilkunastoletniej Asi, która nie mając wzorców i nie doświadczając ciepła rodzinnego domu, próbuje na swój własny sposób układać swoje życie. Przychodzi jednak taki moment, kiedy – pod wpływem praktyk okultystycznych własnej matki – o Aśkę zaczyna upominać się demon.
Nie będę opowiadał całej historii, bo książkę – choć ma ponad 420 stron – czyta się wręcz rewelacyjnie i każdy może po nią sięgnąć. Jest jednak w niej coś, co zmotywowało mnie do napisania tego tekstu.
Otóż, kiedy w życiu Aśki zaczynają dziać się rzeczy wręcz niewyobrażalne i kiedy zaprzyjaźnieni z rodziną księża diagnozują, że dziewczyna jest opętana, nikt z bliskich nastolatki – a najbardziej matka – nie daje wiary tym słowom. – Szatan to wymysł ludzki – twierdzi.
W książce dzieje się dokładnie to samo, czego jesteśmy świadkami na co dzień. Ludzie tracą – a wielu już dawno straciło – wiarę w istnienie szatana i w to, że jest on (nie tylko może być, ale jest !!!) naprawdę realnym zagrożeniem dla każdego z nas.
Kiedyś znana telewizyjna dziennikarka, w krótkim wywiadzie, zapytała jednego z polskich hierarchów o to, jak to jest z tym szatanem. Arcybiskup odpowiedział: ,,Największym zwycięstwem szatana jest fakt, iż ludzie w niego nie wierzą. Jemu nie zależy na tym, byśmy się go bali, byśmy go dostrzegali, nie, wprost przeciwnie – woli, żebyśmy go obśmiewali, żebyśmy go bagatelizowali, wtedy działa swobodnie i ma wielu pomocników. Ma swoje media, ma swoje gazety pełne rozpusty, pełne przemocy, ma swoje gry komputerowe, które sieją nienawiść i przemoc”.
Niestety, można sobie mówić, a wielu i tak wie lepiej. Ileż to ludzi – choćby w samej Polsce tylko – sięga dziennie po gazety z horoskopami, tłumacząc przy tym – także czasem w konfesjonale – ,,czytam, ale ja w to tak do końca nie wierzę”… Ilu ludzi na palcu nosi pierścień Atlantów… Ilu ludzi odwiedza gabinety wróżek albo dzwoni do TV, gdy tylko jakiś ,,widzący” zamacha na ekranie kartami tarota…
Na pozór to ,,tylko” horoskop, ,,tylko” karta. W rzeczywistości to zakamuflowane zaproszenie wprost skierowane do złego. A kto jak kto, ale zły nigdy takich zaproszeń bez odpowiedzi nie zostawia.
Aż dziw, że w Polsce jeszcze tak wielki ciemnogród.