Niektórzy z nich daliby wiele…
Choć pierwszego listopada obchodzimy wspomnienie Wszystkich Świętych i nawiedzania cmentarzy właściwiej zostawić na następny dzień czyli na zaduszki, to jednak wczoraj i ja postanowiłem kultywować tę polską tradycję i właśnie Wszystkich Świętych przeżyć na cmentarzu.
Wybrałem się na ten nasz krakowski – rakowicki – bo właśnie tutaj pijarzy mają swój zakonny grobowiec, a w nim wielu już tych, którzy kiedyś chodzili w pijarskich habitach. Pięknym zwyczajem naszej Prowincji jest to, że właśnie pierwszego listopada gromadzimy się przy tym grobowcu w Godzinie Miłosierdzia i koronką modlimy się za naszych zmarłych ojców i braci.
Nie jest to jednak zwyczaj tylko pijarski. Chodząc po cmentarzu natknąłem się wczoraj na taki widok przy wielu grobowcach. Siostry duchaczki modliły się ,,u siebie”, jezuici i karmelici omadlali swoich, a salezjanów – tych duchowych i świeckich – było przy salezjańskim grobowcu tak wielu, że zagrodzili cały chodnik i prawie przejść nie było można. Piękne są te nasze zakonne zwyczaje. Jak w rodzinie, gdy wszyscy gromadzą się przy mogiłach bliskich.
Może dlatego właśnie tak smutno patrzy się na te groby, na których nawet w te dni wyjątkowe nikt nie zapala zniczy i kwiatów nie stawia. Takich opuszczonych grobów (często zagrożonych likwidacją, bo nie opłacone) nie brakuje chyba na żadnym cmentarzu.
Mnie też nie stać na to, by wszędzie znicza postawić, ale stać mnie na jedną chociażby Zdrowaśkę. Chodzę więc w tych dniach z różańcem między mogiłami, by zadość czynić tym wszystkim, którzy o modlitwę proszą. Prosi o Zdrowaś Mario – wyryto na niejednej mogile.
Myślę sobie, że niektórzy z tych zmarłych sami daliby wiele, żeby z czyśćca choć na chwilę znów wrócić na ziemię. By się wyspowiadać, pomodlić, jakiś uczynek miłosierdzia zrobić albo odpust zyskać. Dla siebie, za swoje zbawienie. Ale oni powrotu już tutaj nie mają. Muszą odpokutować w czyśćcu za swe grzechy. I tylko nasza pamięć i nasza modlitwa mogą przyspieszyć ich przejście do nieba.
Dusze czyśćcowe – bo o nich tu myślę – nie tylko same potrzebują naszej pomocy, ale także i one mogą nam pomagać. Warto w tych dniach i nad tą prawdą się pochylić. Jak trzeba, to coś więcej o tym obcowaniu świętych poczytać. Warto z duszami czyśćcowymi zwyczajnie się zaprzyjaźnić.