Nieproszony też działa…
Ewangelia wg św. Łukasza 7,11-17
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.
Dzisiejszy fragment nie jest jedynym spotykanym w Ewangelii opisem wskrzeszenia, ale w zestawieniu z innymi tekstami ten dzisiejszy opis wydaje się wyjątkowy. Wiele opisów uzdrowień (wskrzeszenia mamy w Ewangelii tylko trzy) akcentuje to, że cud dokonał się na wyraźną prośbę kogoś z bliskich osoby chorej albo na prośbę jej samej.
Dla przykładu:
Niewidomy Bartymeusz zostaje uzdrowiony na swoją własną prośbę: Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną (Mk 10, 46-52). Trędowaty, którego Jezus spotkał po zejściu z góry, również wołał o swoje uzdrowienie: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić (Mt 8,1-4). Sługa setnika odzyskuje zdrowie, ponieważ wstawił się za nim u Jezusa jego pan: Powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie (Mt 8,5-10).
Przykładów takich interwencji i przykładów modlitwy wstawienniczej można przywoływać tu jeszcze wiele. Jednak w dzisiejszym fragmencie Ewangelii na próżno szukać wstawiennictwa innych – dziś Jezus sam dostrzega potrzebę działania. Sam dostrzega ludzką biedę. Widząc przechodzący tłum, pociesza matkę, a potem dotyka zmarłego i ten odzyskuje życie.
Są w naszym życiu takie momenty, kiedy potrzebujemy modlitwy i pomocy innych. Tych, którzy będą o nas i o naszych potrzebach mówić Jezusowi. Ale są też takie sytuacje, w których Jezus nie czeka na modlitwę, na czyjeś wstawiennictwo. Są momenty, kiedy Jezus sam ingeruje i działa. Nie czeka, ale pierwszy wychodzi z inicjatywą, wkracza w ludzkie życie i odmienia je – często diametralnie.
Cieszymy się, gdy Jezus działa w życiu człowieka niejako w odpowiedzi na naszą modlitwę. Mówimy wtedy: Bóg mnie wysłuchał. Warto jednak popatrzeć na to nieco szerzej i spróbować dostrzegać to dobro, które dzieje się bez naszej ludzkiej ingerencji, bez proszenia o coś, bez wstawiennictwa. Jezus przecież nieustannie nas zaskakuje. Nie tylko wtedy, kiedy jest proszony o coś spektakularnego. Każdego dnia – nawet nieproszony – dokonuje w naszym życiu niezliczonej ilości cudów i znaków. Obyśmy tylko potrafili je zauważać.