O apelu papieża, islamistach i chowaniu głowy w piasek

Najlepiej chyba i najbezpieczniej byłoby nie komentować ostatnich słów papieża o przyjmowaniu uchodźców, ale jak tu nie komentować, skoro od wczoraj (właśnie wczoraj w południe papież o tym mówił) już kilku moich znajomych pytało mnie o to, co na ten temat sądzę. Dla niewtajemniczonych dodam, że wczoraj papież zaapelował, aby każda parafia przyjęła u siebie uchodźców. Podobne zadanie Franciszek postawił przed sanktuariami i klasztorami.

Zabieram zatem głos w tej sprawie, świadomy, że narażam się na krytykę wielu. Ale cóż, póki co w Polsce mamy jeszcze wolność słowa.

Faktem jest, że nie po raz pierwszy słowa papieża – zapewne wypowiadane tylko i wyłącznie w dobrej wierze – wprowadzają nieco zamętu. Tak było na przykład wtedy, gdy papież zachęcał, by w kościołach udzielać sakramentów za darmo. Oczywiście, niektórzy wzięli sobie to do serca i zamawiając Mszę św., mówili: Nie dam pieniędzy, bo papież kazał za darmo.

Tyle tylko, że ani papież ani tym bardziej zamawiające intencje osoby nie pomyśleli, że przecież dla wielu księży (chociażby w Polsce) ofiara za Mszę św. jest jedynym źródłem utrzymania (jeśli np. nie katechizują w szkole). Taca przecież – wbrew temu, co niektórzy mówią – nie jest przeznaczona dla księdza. Papież zatem – zachęcając do sprawowania sakramentów za darmo – nie do końca był chyba świadomy naszych polskich realiów. Mówił to oczywiście w dobrej wierze…

Myślę, że bardzo podobnie jest w przypadku uchodźców. Naturalne jest w nas pragnienie niesienia pomocy innym, szczególnie tym, którzy mają się najgorzej i sami nie są w stanie się obronić. Do takich bez wątpienia należą uchodźcy. I to naturalne pragnienie niesienia im pomocy jest również w sercu Franciszka. I chwała mu za to. Tyle tylko, że pragnienie to nie wszystko.

Abstrahując od ogromnego przecież zagrożenia terrorystycznego i od tego, że poprzez takie przyjmowanie potrzebujących otwieramy się także na świat islamu, trzeba zadać sobie bardzo normalne w tej sytuacji pytanie o bezpieczeństwo naszego kraju. Kto da nam gwarancję, że pod płaszczykiem chrześcijaństwa nie dostaną się do Polski bojówkarze, którzy w imię Allaha będą się wysadzać w powietrze na ulicach naszych miast? Kto nam zagwarantuje, iż za jakiś czas nie okaże się, że owi ,,chrześcijanie”, których przyjęliśmy do Polski, nie są wyznawcami islamu i nie zrobią tego, co oficjalnie zapowiadają – nie zaczną mordować niewiernych (czyt. chrześcijan)? Kto da nam gwarancję, że tak właśnie się nie stanie? Przecież jakakolwiek weryfikacja ewentualnego chrześcijańskiego pochodzenia tysięcy uchodźców nie jest nawet do końca możliwa do przeprowadzenia. Mamy im wierzyć na słowo? Ja nie wierzę…

To tylko jeden argument, dla którego mówię głośne NIE pomysłowi przygarniania uchodźców. Inna sprawa to zabezpieczenie socjalne przyjmowanych rodzin. Nie chodzi tutaj o dwie, trzy rodziny, ale o tysiące rodzin, bo przecież już zapowiadają, że na dwóch tysiącach ludzi, których mamy w Polsce przyjąć na pewno się nie skończy. Gdzie będą pracować? Za co żyć?

Jak w kraju, gdzie wciąż jeszcze bezrobocie spędza sen z powiek milionom Polaków i gdzie bieda ciągle jest przyczyną wielu samobójstw, zabezpieczyć byt materialny uchodźcom? Wiem, pewnie dla nich pieniążki szybciej znajdą się w budżecie państwa niż dla naszych. Tylko czy to jest dobry kierunek?

Oczywiście, uchodźcom należy się pomoc!!! I już dawno tę pomoc powinni otrzymać. Ich dramatyczna sytuacja powinna być już dawno powodem mobilizacji wielkich tego świata. Już dawno powinny być poczynione bardzo zdecydowane kroki wobec tych, którzy ich prześladują i sieją w świecie zamęt. Świat (nie tylko ONZ) już dawno powinien zareagować!!! Tymczasem rozsyłanie uchodźców do innych krajów jest niczym innym jak tylko oddawaniem islamistom kolejnych terenów. Przecież to właśnie Państwo Islamskie zajmuje opuszczane przez uchodźców tereny – po kolei, wioska po wiosce i miasto po mieście. Wróg przejmuje coraz większe rejony, a my zamiast stawić temu czoła, grzecznie się wycofujemy. I jeszcze się szczycimy, że mamy okazję do czynienia miłosierdzia wobec potrzebujących…

Państwo Islamskie przejmuje i będzie przejmowało kolejne tereny. I to bez walki. Ludzie przecież będą stamtąd uciekać sami, kapitulując już na starcie. Czy nie o to chodzi tym zamaskowanym mordercom, którzy do kamer pokazują odcięte od ciała głowy zmasakrowanych przez siebie chrześcijan?

Apel papieża Franciszka (i abpa Gądeckiego, który też wczoraj odezwał się w tej sprawie) jestem w stanie zrozumieć tylko i wyłącznie w kontekście pomocy tym, którzy już opuścili swój kraj i przyjechali do innego. OK, w tym momencie nie mają nic, więc należy im się od nas pomoc, współczucie i solidarność. Jeśli to miał na myśli papież, rozumiem. Jeśli jednak było to wezwanie do tego, by ściągać do różnych krajów kolejne tysiące uchodźców, to ja jestem na NIE !!!

Czy tylko ja uważam, że jest to droga donikąd i rozwiązanie, które na dłuższą metę nie jest żadnym rozwiązaniem? Co najwyżej uspokaja sumienia niektórych, ale problemu nie rozwiązuje.

Tym wszystkim więc, którzy pytają mnie o opinię w sprawie uchodźców mogę śmiało powiedzieć: Jestem przeciwny takim rozwiązaniom. Oczywiście, zaraz ktoś zarzuci, że jak tak można, że przecież Ewangelia, itp. Czytam Ewangelię, modlę się za prześladowanych chrześcijan i jestem przekonany, że pomagać uchodźcom można i należy w inny sposób. Między innymi mobilizując się we wspólnej walce przeciwko wrogowi. Tylko w ten sposób można coś osiągnąć. Każde inne rozwiązanie jest daniem islamistom zielonego światła i cichym przyzwoleniem na dalsze prześladowania. Dla mnie jest to przejaw kapitulacji świata chrześcijańskiego w tym temacie.
Jedno jest pewne… Chowanie głowy w piasek na pewno nie jest postawą ewangeliczną.