O smutnych twarzach innych ludzi i o mojej cichej satysfakcji…

Dziś – po kilku dniach urlopu – jednodniowy przystanek w Krakowie. Uczyniony po to, by po raz ostatni odwiedzić moich chorych z rejonu i pożegnać się z nimi przed opuszczeniem parafii.

Do niektórych z nich chodziłem co miesiąc przez ostatnie cztery lata. Do innych zacząłem chodzić nieco później, pozyskując ich dla Pana Jezusa i przez kolejne miesiące zanosząc Go im w Komunii św.

Przez te miesiące spotkań z chorymi doświadczyłem ogromu ludzkiej życzliwości. Trudno się dziwić… Dla kogoś, kto całymi dniami uwięziony jest w łóżku, (a w najlepszym przypadku w czterech ścianach własnego mieszkania), wizyta księdza z Panem Jezusem urasta do rangi prawdziwego święta. I takie też odnosiłem wrażenie, przekraczając w każdy pierwszy piątek miesiąca próg niejednego mieszkania.

Stąd pewnie na twarzach wielu moich babć i dziadków ten smutek i łzy w niejednych oczach. Bo my, ludzie, mamy w sobie coś takiego, co pozwala nam się przywiązywać do ludzi i smucić, kiedy z jakiegoś powodu te zawiązane wcześniej więzi muszą się rozerwać.

 A zerwane więzi zawsze bolą… Gdzieś tam w głębi serca mam cichą satysfakcję. Cieszę się, że dałem się polubić. Że ludzie dobrze mówią, że doceniają, błogosławią. Cieszę się, że nawet, kiedy trzeba było patrzeć na zegarek, udawało się znaleźć chwilę, usiąść i wysłuchać. Nie, nie spowiedzi. Te też były, ale o wiele więcej było innego słuchania. Słuchania o chorobach, rodzinnych problemach, o domowych troskach. Bo ksiądz to musi czasem robić za mikrofon. Po prostu być obok i pozwolić mówić. I tego mnie moi chorzy przez te ostatnie lata nauczyli.

Bogu niech będą dzięki i za ten aspekt mojej parafialnej posługi. Trudnej i wymagającej, ale jednocześnie bardzo pięknej, bo pozwalającej widzieć Jezusa w tych najmniejszych i najsłabszych. W tych, z którymi On tak chętnie się utożsamia, mówiąc na kartach Ewangelii: ,,Byłem chory, a odwiedziliście Mnie.”

Ten rozdział mojej posługi w parafii od dziś jest już zamknięty. Po wakacjach otworzy go inny kapłan. Już dziś polecałem go modlitwom tych, z którymi się żegnałem, a oni tę modlitwę obiecali.

Jutro kolejny dzień. Jeśli Pan Bóg pozwoli, rano o 6.15 wsiądę do autokaru, by wraz z grupą naszych Parafian udać się na Jasną Górę i wspólnie uczestniczyć w XXV Pielgrzymce Słuchaczy Radia Maryja. Zabieram ze sobą moich chorych. Zabieram ze sobą także tych, którzy przy różnych okazjach i na różne sposoby polecają się mojej modlitwie. Będę pamiętał.

A jeśli ktoś chciałby przesłać jeszcze intencję do modlitwy, można to zrobić sms, korzystając z mojego numeru: 666 – 397 – 538. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić do duchowej łączności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.