O zimnych tabernakulach i małych chodzących monstrancjach…
Wiele rzeczy w życiu kapłańskim mnie cieszy. Są wśród nich rzeczy błahe i mało istotne. Są jednak i takie, które napawają szczególną radością.
Bez wątpienia do tych drugich można zaliczyć radość dni ostatnich. Radość z przygotowania dzieci do Pierwszej Spowiedzi i Pierwszej Komunii św. Radość prawdziwa, płynąca z tego faktu, nie jest i być nie może czymś udawanym, powierzchownym. Trzeba się z tego naprawdę ucieszyć.
Wczoraj po raz pierwszy przyjęli Komunię św. z rąk Proboszcza. Dziś to ja każdemu z tych dzieci popatrzyłem w oczy i każdemu z nich położyłem na języku Ciało Pana. Tym razem w większej niż wczoraj ciszy, w większym skupieniu, bez błysku fleszy i śledzącego każdy ruch swoich pociech wzroku babć, cioć i innych.
Te dzieci to od wczoraj takie małe chodzące monstrancje. Oby zawsze monstrancjami pozostały. Oby nigdy nie zamieniły się w zimne tabernakula, w których Jezus jest schowany, niewidoczny. Monstrancja nie tylko sama w sobie kryje Ciało Pana, ale jeszcze pokazuje je innymi. I właśnie takie zadanie stoi teraz przed naszymi trzecioklasistami. Czy sprostają? Czas pokaże…
a mi kurcze tak bardzo brakuje takiej zwykłej spowiedzi 🙁 żeby móc znów być taką małą chodzącą monstrancją…
ej, to idź! każdy może