Ojcze, spraw, aby byli jedno…
Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że największym zagrożeniem dla Kościoła nie są ci, którzy atakują go stojąc z boku, niejako z zewnątrz, ale ci, którzy uderzają w niego od środka. Wielka to prawda. To ludzie Kościoła są dla niego największym zagrożeniem.
Na bieżąco śledzę to, co dzieje się wokół tzw. Deklaracji Wiary. To oczywiste, że ta Deklaracja nie może nie być kością niezgody między tymi z lewej a tymi z prawej strony sceny politycznej. To normalne, że będą się kłócić, spierać, przekonywać. W końcu nie od dziś wiadomo, że tam, gdzie dwóch Polaków, tam trzy różne opinie. Niech się kłócą, niech się sprzeczają. Byle górowała nad tym siła argumentu a nie argument siły. Nie dziwi mnie ta ,,wojna o lekarskie sumienia.”
Jest jednak coś, co mnie dziwi. I to bardzo… Otóż, zastanawiam się od wczoraj nad tym, co takiego musi się stać w głowie i sercu księdza, żeby ten opowiedział się przeciwko ludzkiemu życiu. Tak bowiem odczytuję słowne i pisemne ,,mądrości” co najmniej dwóch spośród wielu duchownych, którzy w sprawie Deklaracji Wiary dotąd się wypowiedzieli.
Do wczoraj byłem niemal pewien, że Deklaracja ta (i to wcale nie dlatego, że napisała ją przyjaciółka św. Jana Pawła II), będzie miała w Kościele, a szczególnie wśród księży, stu procentowe poparcie i aprobatę. Okazuje się jednak, że tak nie jest. Szybko obudzili się tacy, którzy nosząc pod szyją koloratkę, wypowiadają opinie, pod którymi niejeden nawet średnio wierzący i średnio praktykujący człowiek nigdy by się nie podpisał. Co takiego musi zrodzić się w głowie księdza, żeby ten stawał po jednej stronie barykady z tymi, dla których ludzkie życie nie ma większej (a może i żadnej) wartości? Pytanie, na które nie znajduję odpowiedzi.
Fakt, niektórzy mają parcie na szkło i sami chyba już dawno ogłosili się specjalistami w każdej dziedzinie. Media tylko to wykorzystują, wkładając tym samym przysłowiowy kij w mrowisko. Z całą przebiegłością i perfidią mówią przy tym społeczeństwu: ,,Zobaczcie, nawet w Kościele nie ma w tym temacie pełnej zgody.”
A tymczasem w Kościele jest w tym temacie pełna zgoda. Kościół mówi tutaj jednym głosem, bo jednym głosem mówi Jezusowa Ewangelia. Kościół zawsze był za życiem i zawsze za życiem będzie. Jeden czy drugi mądrala w koloratce – głosząc inne od nauczania Kościoła nauki – nie jest głosem Kościoła, bo sam – wypowiadając różne brednie – tak naprawdę stawia się poza Kościołem. Stąd wielki apel do współbraci w kapłaństwie: ,,Jeśli macie gadać głupio, wcale nie gadajcie.”