Omodlimy zabłąkane owieczki…

Przedziwne rzeczy się dzieją. Naprawdę. Kilka dni temu zamieściłem na fejsie prośbę o modlitwę za – skądinąd fantastycznego – młodego człowieka, który zdradził mi ostatnio, że myśli o apostazji. Pierwsza więc moja myśl była taka, żeby otoczyć go modlitwą i zaangażować w to jak najwięcej osób (Krzychu, modli się już za Ciebie kilka tysięcy dusz i to nie tylko dzięki facebookowi). Tymczasem w komentarzach pod wspomnianą prośbą czytam, że ,,to sprawa tego chłopaka”, że ,,pewnie zraził się do Kościoła, bo widzi, co Kościół robi”, że ,,ma prawo” i tym podobne dyrdymały.

Ja rozumiem, że na porządku dziennym i w modzie jest dziś obrzucanie błotem księży, którzy czynią zło. Ale żeby uderzać w księdza za to, że robi wszystko – także na swoim przecież, a nie na cudzym profilu facebookowym – by ratować zagubioną – i niestety, stojącą nad przepaścią – owieczkę. Tego się nie spodziewałem.

Nie piszę tego po to, by się żalić. Mam do tego właściwy dystans. Tych, którzy ciekawi są mojego podejścia do oponentów, odsyłam do mojego niedzielnego kazania. Tam mówiłem dokładnie o tym, jak takich postrzegam. Piszę dziś o tym, by zdemaskować głupotę niektórych i absurdalność pewnych komentarzy. Bo przecież czystą głupotą i absurdem trzeba nazwać oczekiwanie, że ksiądz, którego główną misją jest przecież ratowanie zagubionych dusz, będzie – w imię nie wiadomo czego – stał obojętnie i patrzył, jak ludzie idą drogą do zatracenia.

Moi kochani: misją księdza jest głoszenie Ewangelii i wskazywanie ludziom (wszystkim!!!) drogi do Pana Boga, a nie do zatracenia. Oczywiście, wskazując drogę innym, samemu też trzeba się nawracać, co staram się – może nieudolnie, ale jednak konsekwentnie – w moim życiu czynić. 

Ewidentnie w tym wszystkim zadziałała zasada: uderz w stół, nożyce się odezwą. No i się odezwały. Na szczęście karawana idzie dalej. Jak już omodlimy Krzycha, weźmiemy na warsztat inne zbłąkane owieczki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.