Po Bożym Ciele nie ma księdza w kościele…
Mówi się, że ,,po Bożym Ciele nie ma księdza w kościele.” Akurat w przypadku naszej parafii to powiedzenie zupełnie się nie sprawdza. Po Bożym Ciele też mieliśmy co robić. Ostatnie spotkania z kandydatami do bierzmowania, ostatnie zaliczenia z katechizmu, rozmowy podsumowujące i próba generalna. Wczorajsza uroczystość bierzmowania przebiegła bezkolizyjnie. Biskup Janusz wybierzmował 13 chłopaków i 14 dziewczyn.
Dziś uroczystość święceń kapłańskich o. Krzysztofa. Każda taka uroczystość jest – można tak powiedzieć – podwójnie piękna. Po pierwsze dlatego, że można cieszyć się radością nowego kapłana, po drugie dlatego, że wraca się wspomnieniami do swoich własnych świeceń. I dziś właśnie tak podwójnie te święcenia Krzyśka przeżywałem.
Potem na chwilę pojawiłem się na Festynie Rodzinnym, który organizowała Rada Dzielnicy III. Kilka miłych spotkań z Parafianami, którzy chyba zaskoczeni byli trochę tym, że proboszcz (i to w habicie) przyszedł na Festyn. No cóż… Ksiunc tyż człowiek.
A wszystko to w duchowej łączności z Łagiewnikami. Gdyby nie święcenia, byłbym na beatyfikacji ks. Michała Rapacza i na zakończeniu Kongresu Eucharystycznego. Daru bilokacji nie mam, więc w Łagiewnikach dziś tylko duchowo. Tak czy inaczej, dzień pełen wrażeń.
A teraz… Teraz kończę się pakować. Jutro o 6.30 odprawię Eucharystię i na dworzec. Pora na kilka dni urlopu. Nie dużo, bo na Piotra i Pawła muszę być w parafii. Ale dobre i te parę dni. Jeszcze tylko kilka książek muszę włożyć do plecaka i gotowe.
Pozdrawiam Was i błogosławię na dobrą noc. Następny wpis będzie już pewnie znad Bałtyku.