Pójdę do nieba piechotą…


Znów sięgam po Katechizm Kościoła Katolickiego. Nie bez lęku przekładam kolejne kartki i zastanawiam się, czy warto jeszcze ludziom ,,odbierać nadzieję.” Dziś dochodzę do tematu czyśćca. Już wiemy, że piekło jest dla tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego (KKK 1035). Dla kogo zatem jest czyściec? Jeśli w ogóle jest…

Cofam się o pięć katechizmowych punktów i czytam: Czyściec jest dla tych, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia. Po śmierci przechodzą oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba (KKK 1030).

Niesłuszne jest zatem twierdzenie, że czyściec jest dla tych, którzy umierają w grzechu śmiertelnym. Czyściec jest dla tych, którzy umierają w łasce (uświęcającej)  i w przyjaźni z Bogiem. I tyle…

A zatem grzech ciężki czyli śmiertelny nie tylko pozbawia nas nieba, ale pozbawi nas też czyśćca. Co zostaje? Tylko piekło… I znów nasuwa się pytanie: czy ksiądz powinien o tym mówić albo pisać? Przecież to takie smutne, napawające grozą, wręcz przerażające, odbierające nadzieję, itp.

Hm, nie ja to wszystko wymyśliłem, ale jako kapłan (a Ty jako chrześcijanin) powinniśmy w to wierzyć i to głosić. Bo taka jest nasza wiara, taka jest wiara Kościoła, której wyznawanie ma  być naszą chlubą w Chrystusie Jezusie Panu naszym.* Jeśli chlubą nie jest i jeśli nie godzę się z tym, co mówi Magisterium Kościoła, to na pewno problem nie leży w Katechizmie…

* – formuła wypowiadana przez kapłana w czasie udzielania Sakramentu Chrztu św.

3 komentarze do “Pójdę do nieba piechotą…

  • 10 kwietnia 2013 o 8:32 am
    Permalink

    Czy naprawdę uważa Ksiądz, że na strachu da się zbudować coś trwałego? Czy nawrócenie, które wynika wyłącznie ze strachu przed potępieniem przez surowego Boga Sędziego może być głębokie i prawdziwe? Wydaje mi się, że budowanie na miłości przynosi lepsze efekty. Lęk przed Bogiem i potępieniem (przynajmniej w moim przypadku) do niczego dobrego nie prowadził. Bo jak mam być blisko kogoś, kogo ciągle zawodzę, którego oczekiwań nie spełniam, kto potępi mnie za grzech, którego w moim życiu jest niestety dużo. Dopiero pokazanie mi Boga jako Ojca, któremu nie chodzi o mój grzech, tylko o mnie, pozwoliło mi rozpocząć powolną drogę budowania relacji z Nim, ale relacji, która opiera się na miłości a nie lęku.

    Odpowiedz
  • 10 kwietnia 2013 o 2:32 pm
    Permalink

    Czy naprawdę uważa Ksiądz, że na strachu da się zbudować coś trwałego?

    Hm, z doświadczenia wiem, że lepiej budować na miłości i zaufaniu, to przecież oczywiste. Proszę jednak pamiętać o tym, że o ile strach w naszej relacji do Pana Boga wskazany nie jest, o tyle Bojaźń Boża jest darem Ducha Świętego. Strachowi mówimy NIE, ale o bojaźń Bożą zabiegajmy…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.