Pozdrowienia ze stolicy…
Wiem, że niektórzy czytając to, będą pukać się w głowę. No cóż… Tak czy inaczej chcę napisać to, o czym nieliczni wiedzą już od dawna: Uwielbiam spędzać urlop w Warszawie 😉
Niewielu to rozumie – pół żartem, pół serio już to tłumaczę: Warszawa to zwariowane miasto, tutaj każdy biegnie, każdy się spieszy. A ja – spacerując spokojnie – nigdzie nie wypoczywam tak bardzo, jak pośród ludzi, którzy ciągle gdzieś gonią. Wypoczywam, mając komfort, że ja spieszyć się nigdzie nie muszę. Poza tym to miasto ma swój urok… Tego nie da się wytłumaczyć. To trzeba poczuć.
Dziś już drugi dzień, jak tu jestem. Gościnne Siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia dbają o to, by niczego mi nie zabrakło. No i nie brakuje. Czas ucieka mi na zwiedzaniu miasta i na spotkaniach z różnymi ludźmi.
Dziś na przykład zjechałem prawie całą Warszawę wzdłuż i wszerz. Bilet całodzienny pozwala na różne komunikacyjne konfiguracje: metro – autobusy – tramwaje i odwrotnie. Komunikacja w Warszawce jest naprawdę OK. Byłem m.in. w jednym z najpiękniejszych warszawskich kościołów – u św. Władysława z Gielniowa na Kabatach (to tam, gdzie metro się kończy i zawraca).
Wprawdzie z ks. Kamilem nie napiłem się kawy (dziś pierwszy piątek, więc spowiadał), ale nacieszyłem oko długimi kolejkami przed konfesjonałami. Okazuje się, że warszawiacy też się spowiadają 😉
To był piękny dzień. Jutro do południa kolejne dwa ważne spotkania i wyjazd.