Przedświąteczna refleksja…

Przez kilka ostatnich tygodni dane mi było znów z niejednego pieca chleb jeść i w niejednym łóżku spać 😉 . Sprawując Mszę św. co kilka dni wymieniałem w modlitwie eucharystycznej imię innego biskupa – w Rzeszowie Jana, w Kozłowie Andrzeja, w Parsęcku Edwarda, w Krakowie Marka. Wszędzie, gdzie byłem, nie tylko sprawowałem Eucharystię, ale też spowiadałem.

I znów po tych wszystkich spowiedziach (nie tylko przedświątecznych) wróciła do mnie – niczym bumerang – pewna refleksja. A brzmi ona następująco: obok ewangelizacji jaką podejmujemy na co dzień w naszej kapłańskiej posłudze, powinniśmy postawić bardzo duży akcent także na katechizację.

W Kościele brakuje solidnej katechezy. Brakuje tego, co być może było kiedyś (w życiu konkretnej osoby) przy okazji przygotowań do Pierwszej Komunii św., a co przez lata gdzieś wywietrzało, gdzieś uciekło. Potrzeba jak najszybciej wrócić do podstaw: do mówienia ludziom w kościele (może nawet zamiast kazania czy homilii) o tym, czym różni się grzech ciężki od lekkiego; o tym, że jak ktoś przez trzy lata nie był u spowiedzi to zjedzenie kotleta w piątek i nie odmówienie rannego pacierza na pewno nie są jego jedynymi grzechami z tego okresu. Trzeba jak mantrę tłumaczyć ludziom, że nie da się usprawiedliwić spowiedzi raz do roku brakiem czasu.

Przecież jak jest pani w niedzielę na Mszy św., to zawsze jakiś ksiądz siedzi w konfesjonale – tłumaczę tym, którzy mówią, że na częstszą spowiedź czasu nie znaleźli.

Coraz częściej zdarza mi się za pokutę zadawać… zrobienie solidnego rachunku sumienia przed następną spowiedzią.

Proszę sobie sięgnąć do jakichś dwóch oddzielnych rachunków sumienia (może być z książeczki albo z Internetu) i przygotować się porządnie do następnej spowiedzi. Proszę przeczytać powoli te wszystkie pytania i przy każdym trochę się zastanowić. Jeśli trzeba, to spisać sobie grzechy na kartce i zwyczajnie je potem przy spowiedzi odczytać.

Nie ma przecież żadnego wstydu w tym, że z listą grzechów klękam do spowiedzi. Wstydzić się powinienem wtedy, kiedy po kilku latach oskarżam się tylko z tego, że… nie mam żadnych grzechów.

Coraz częściej zastanawiam się nad tym, jak w kontekście tych wszystkich świątecznych spowiedzi będzie Pan Bóg kiedyś na Sądzie patrzył na nas, kapłanów. Czy rzeczywiście robimy wszystko, żeby ludzie w swej wierzy wzrastali?

One thought on “Przedświąteczna refleksja…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.