Skończył ojciec studia…

Ewangelia wg św. Marka 16,15-18.

Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie».

Kiedy czytam dzisiejszy fragment Markowej Ewangelii, odzywają się w mojej pamięci słowa pewnej młodej kobiety, która zapytana przeze mnie na kolędzie o to, czy widujemy się w kościele, odpowiedziała: Skończył ojciec studia i na pewno ojciec wie, że wiara jest łaską.

No właśnie… Kiedy Jezus mówi nam dziś o tym, że każdy, kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, nie wolno nam zapominać o tym, że wiara jest łaską i że nie każdy tej łaski dostąpił. To prawda. Wychodząc jednak od tego stwierdzenia można pójść dwiema drogami.

Pierwszą z nich pójdą ci wszyscy, którzy stwierdzą, że ich niewiara jest brakiem łaski, a zatem to Pan Bóg jest winien, skoro tej łaski nie dał. Zrzucanie winy na Pana Boga nie jest tu niczym nowym. Zaczęło się to już w raju, kiedy Adam powiedział: Niewiasta, KTÓRĄ POSTAWIŁEŚ PRZY MNIE zerwała owoc i zjadłem. Ty ją postawiłeś przy mnie, a więc cały ten grzech pierworodny to Twoja wina, Panie Boże.

Jest jednak i druga droga. Zupełnie inna od tej, na której człowiek posuwa się do oskarżania Stwórcy. Ta druga droga to droga pokory. – Może i nie mam łaski wiary, ale jestem na nią otwarty. Chcę mieć (większą) wiarę, mówię o tym Bogu, można nawet powiedzieć, że się o tę wiarę modlę – na swój sposób i tak jak potrafię.

Znamy wielu świętych, którym łaska wiary została wymodlona. Choćby doktor Kościoła, św. Augustyn. Przez kilka dziesięcioleci jego matka – dzisiaj święta – Monika prosiła Boga o wiarę i nawrócenie dla syna. Otrzymała.

Takie rozumienie słów Jezusa wytrąca nam z ręki argument, że potępienie człowieka – które jest konsekwencją niewiary i nieprzyjęcia chrztu, o czym czytamy dziś w Ewangelii – jest czymś nieuniknionym i że człowiek wobec tego pozostaje bezsilny. Takie interpretowanie tego tekstu byłoby sprzeczne z niedającą się zakwestionować prawdą o tym, że Bóg kocha każdego człowieka i dla każdego człowieka pragnie szczęścia.

Ja osobiście w takiego właśnie Boga wierzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.