Ślepa uliczka…
Ewangelia wg św. Łukasza 8,1-3.
Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały, udzielając ze swego mienia.
Co jakiś czas Ewangelia uświadamia nam, że Jezus nie tylko odpuszczał grzechy i uzdrawiał chorych, ale też nie miał nic przeciwko temu, by ci doświadczeni przez życie ludzi – po uzdrowieniu cielesnym czy duchowym – przy Nim pozostali. Uwolniona od grzechów nieczystych Maria Magdalena jest tego najlepszym przykładem.
Jest to dla nas niezwykle cenne spostrzeżenie, bowiem i my jesteśmy w konfesjonale przez Jezusa uzdrawiani. Dotyka nas i podnosi zawsze wtedy, ilekroć Go o to prosimy, bo – jak mawia papież Franciszek – Bóg nigdy nie znudzi się przebaczaniem. Trzeba jednak od razu zadać sobie zasadnicze pytanie: Czy po takim uzdrowieniu w konfesjonale zostaję przy Jezusie? Czy – jak Maria Magdalena, Joanna, Zuzanna i wiele innych osób, które kiedyś doświadczyły od Jezusa pomocy – chodzę za Nim?
To bardzo ważne, żeby Go nie zostawić ani na krok, żeby nie odpuścić, nie odejść. Bo człowiek, który ma po spowiedzi czyste serce, ale nie trzyma się blisko Jezusa, jest szczególnie apetycznym kąskiem dla złego ducha. Diabeł zawsze robi wszystko, żeby taka czysta dusza znów wpadła w jego sidła. Stąd właśnie to pytanie o trwanie przy Jezusie.
Najpiękniejsze jest to, że można być blisko Jezusa zawsze: i wtedy, kiedy jesteśmy czyści, bo pojednaliśmy się z Bogiem przy kratkach konfesjonału, i wtedy, kiedy jesteśmy zabrudzeni naszymi grzechami. W jednej i w drugiej sytuacji możemy byś blisko naszego Mistrza, chodzić za Nim, słuchać, doświadczać Jego obecności. Możemy, bo On nigdy człowieka nie odtrąca. Nigdy nie każe nam odejść. Przeciwnie, zawsze nas woła i zaprasza do siebie.
Z własnego jednak doświadczenia wiem, jak trudno jest trwać przy Jezusie z brudnym sercem i ze świadomością, że nie jest się fair w stosunku do Niego. Na dłuższą metę uczciwe bycie blisko Niego z sercem pełnym grzechów jest prawie niemożliwe. No chyba, że ktoś ma wykrzywione sumienie i próbuje oszukiwać siebie i Jego. Grzech i bliskość Jezusa wzajemnie się odpychają. Są jak dwa magnesy nakierowane na siebie tymi samymi biegunami.
Dlatego po każdym grzechu ciężkim trzeba niezwłocznie znów iść do spowiedzi. Nie ma lepszego wyjścia. Zaklinanie rzeczywistości i oszukiwanie siebie, że chodząc w grzechach mogę być (jestem) blisko Jezusa, będzie zwykłym kłamstwem i bardzo szybko może przyczynić się do zdeformowania sumienia. A to już będzie ślepa uliczka.
Strzeżmy się więc takich postaw i dbajmy o właściwą formację sumienia, bo skrzywione sumienie bardzo trudno jest potem znów sprowadzić na właściwe tory.