Słowa na wiatr nie rzucane …

 
Odkąd zacząłem doświadczać konfesjonału nie tylko z perspektywy penitenta ale także z perspektywy spowiednika, zastanawiam się sporo nad tym Sakramentem. Pierwsze po święceniach książki, jakie sobie kupiłem, poświęcone są właśnie spowiednictwu i temu, jak być kierownikiem duchowym, który nie szkodzi duszy, ale prowadzi ją do Boga.

Zastanawiałeś (-aś)  się kiedyś nad tym, które z wypowiadanych w konfesjonale słów są najważniejsze? Ja często się nad tym zastanawiam…. Pewnie uważasz, że słowa rozgrzeszenia: ,, I ja odpuszczam tobie grzechy w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.” Ja też tak uważam, ale to słowa kapłana. A które ze słów penitenta uznasz za najważniejsze?

Można by tutaj dywagować, snuć przypuszczenia i dyskutować. Temat jest oczywiście otwarty i chętnie przeczytałbym w Waszych komentarzach co o tym myślicie, ale chcę Wam powiedzieć, że im dłużej zastanawiam się nad tym wszystkim, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że najważniejsze jest to krótkie zdanie, które często w konfesjonale jest pomijane: ,,Chcę się poprawić.”

To krótkie słowo ,,chcę” jest tutaj niezwykle wymowne. Nawet nie słowa mówiące o żalu. O żalu bowiem często (niestety nie zawsze) świadczy już sam fakt, że ktoś klęka przy konfesjonale. Wydaje się, że wola poprawy nie jest już tak oczywista.

Kiedy któryś z moich penitentów tak skrupulatnie i z przejęciem wylicza  przy konfesjonale swoje grzechy, zwykle próbuję mu uświadomić, jak wielką składa Bogu obietnicę, mówiąc, że ,,chce się poprawić.”

Pan Bóg wierzy w to ludzkie – często tak mechanicznie wypowiadane w konfesjonale – zapewnienie. Wierzy, choć tyle razy obiecaliśmy i tyleż samo razy Go zawodziliśmy. A On ciągle nam wierzy… Czy to nie jest fantastyczne?

Warto pomyśleć o tym, jak to jest z tym naszym chceniem. Może są to tylko wyuczone na pamięć w dzieciństwie słowa formułki, które nic ze sobą nie niosą?

Jeśli, droga Czytelniczko i Czytelniku tego bloga – choć przez chwilę zastanowisz się nad tym wszystkim, będzie to znak, że to moje pisanie nie było daremne. Wierzę, że nie będzie…

6 komentarzy do “Słowa na wiatr nie rzucane …

  • 1 czerwca 2013 o 3:41 pm
    Permalink

    Myślę, że najważniejsze jest wyznanie grzechów. Ja np. nie mówię podczas spowiedzi ,,Chcę się poprawić.” i nie uważam, że moja spowiedz jest gorsza tylko dlatego że nie klepię formułki wystrzeliwanej z ust jak z karabinu;)

    Odpowiedz
  • 1 czerwca 2013 o 4:29 pm
    Permalink

    Masz rację, wyznanie grzechów jest istotą spowiedzi św. Jest to tak oczywiste, że o tym nie wspomniałem. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać o tym, że każde – nawet nieudolne i niepełne (w przypadki zapomnienia) wyznanie grzechów – powinno być potwierdzone pragnieniem poprawy.

    A co do tego, która spowiedź jest lepsza lub gorsza, nie będę się wypowiadał, bo nie mnie to oceniać. Pozdrawiam o. Piotr SchP

    Odpowiedz
  • 1 czerwca 2013 o 11:00 pm
    Permalink

    Moja spowiedź na przestrzeni lat ulegała przemianie. Początkowo, kiedy wypowiadałem formułki, bardziej skupiałem się na tym, co za chwilę miałem usłyszeć od spowiednika. Dzisiaj skupiam się na rachunku sumienia, a na końcu spowiedzi proszę o naukę, gdyż chcę być lepszym, z dnia na dzień.Owocem tych zmian jest moje, coraz czystsze serce i nienasycone pragnienie życia w łasce uświęcającej. Widzę też, że łatwiej jest mi rozpoznawać pokusy szatana i nie wchodzić z nimi w dialog.Kiedyś idąc do spowiedzi czułem wstyd i zażenowanie, dzisiaj czuję radość ze spotkania z Ojcem, który mnie zna lepiej niż ja sam i wiem, że przytuli mnie serdecznie, kiedy stanę przed Nim w prawdzie.

    Odpowiedz
  • 3 czerwca 2013 o 2:46 pm
    Permalink

    Dla mnie spowiedź jest ostatecznie wyznaniem miłości – i to wzajemnym. Zatem poza warunkami potrzebnymi do zaistnienia sakramentu najważniejsze są słowa dialogu na koniec (chociaż nie zawsze jest podejmowany. niestety):
    Wysławiajmy Pana bo jest dobry. Bo Jego Miłosierdzie trwa na wieki. 🙂

    Odpowiedz
  • 3 czerwca 2013 o 10:09 pm
    Permalink

    Dla mnie najważniejsze jest to „amen”, które wypowiadam po rozgrzeszeniu. W nim jest cała nadzieja, że On naprawdę odpuszcza grzech, że przebacza. A co do postanowienia poprawy, to osobiście mam z nim problem. Często zastanawiam się, czy to moje „chcę” jest prawdziwe, czy tylko tak sobie wmawiam. Czy to „chcę” wystarczy, czy może jednak jest za słabe, żeby wypełnić ten warunek…

    Odpowiedz
    • 4 czerwca 2013 o 10:26 am
      Permalink

      Ja moje postanowienie poprawy też muszę przepracować – w ciągu roku 3 razy usłyszałam naukę w stylu: zrobić większe postanowienie poprawy. Chyba muszę to w końcu skonfrontować i zapytać o to JAK?!

      Odpowiedz

Skomentuj walczacazm Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.