Stokrotnie obdarowany…

Ewangelia wg św. Marka 10,28-31

Piotr powiedział do Jezusa: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».

Podejmując z Piotrem temat powołania, Jezus zwraca naszą uwagę na coś bardzo ważnego – na to, że wszystko, co opuszczamy wybierając drogę powołania, będzie nasz wielokrotnie wynagrodzone.

Mogę w tym miejscu – dla lepszego zrozumienia obietnicy Jezusa – podać dwa przykłady:

1. Choć sam mieszkam w Krakowie, jako zakonnik i kapłan znajdę dach nad głową w wielu innych miejscach w Polsce. Przede wszystkim w tych, gdzie pijarzy mają swoje klasztory, ale nie tylko tam. Już wiele razy korzystałem z gościnności różnych seminariów duchownych w Polsce. Na słowo: ,,jestem księdzem, zakonnikiem” naprawdę otwiera się wiele serc i wiele drzwi. Obietnica Jezusa spełnia się tak, jak zapowiedział.

2. Drugi przykład dotyczy osób. Choć w rodzinie biologicznej nie mam brata, decydując się na życie zakonne zyskałem wielu braci – w samej tylko Polskiej Prowincja naszego Zakonu ponad stu. A pijarów na świecie jest przecież dużo więcej. Łączy nas wiele: osoba Założyciela, charyzmat, misja, itp. To wszystko sprawia, że jesteśmy dla siebie braćmi.

To tylko dwa przykłady na to, że słowa Jezusa o opuszczaniu domu i o otrzymywaniu czegoś więcej, sprawdzają się w praktyce.

Chcę jednak zwrócić uwagę także na coś innego. Jezus w rozmowie z Piotrem dotyka tylko tematu tego, co widać. Mówi o domu, rodzinie, polach… Nie mówi nic o tym, czego nie widać. A przecież oczywiste jest, że decydując się na chodzenie za Nim drogami powołania kapłańskiego czy zakonnego, otrzymujemy o wiele więcej.

Pamiętam pewną kolędę z lat mojej młodości. Mieszkałem jeszcze wtedy w rodzinnym domu, uczyłem się i pracowałem. Już wtedy bardzo poważnie myślałem o kapłaństwie, ale mój proboszcz ks. Lucjan jeszcze o tym nie wiedział. Widział jednak moje zaangażowanie w parafii. Pamiętam, jak w czasie wizyty kolędowej podjął z moją babcią temat mojego ewentualnego kapłaństwa:

Babcia to pewnie by chciała, żeby wnuk poszedł do seminarium – bardziej stwierdził, niż zapytał.

– Pewnie, że bym chciała… Modlę się za niego – odpowiedziała babcia.

I wtedy ks. Lucjan powiedział coś bardzo ważnego. Powiedział: ,,Powołanie w rodzinie to ogromna łaska. Ten dom, z którego wychodzi kapłan, jest przez Boga szczególnie błogosławiony. I ta parafia, która daje Bogu kapłana, też jest błogosławiona.”

Słowa ks. Lucjana nie miały żadnego wpływu na moją decyzję, bo ona zapadła dużo wcześniej. Pamiętam jednak do dziś tę rozmowę, bo uświadomiła mi to, że opuszczając tych, których kocham, niesamowicie więcej otrzymuję. I to nie tylko w tym wymiarze materialnym, widzialnym. Także – a może przede wszystkim – w wymiarze duchowym. Bo przecież tylko Pan Bóg jeden wie, ile otrzymałem od Niego tego wszystkiego, co dla oczu niewidzialne. I Bogu dzięki…

Ps. Zawsze będę powtarzał, że w życiu miałem szczęście do mądrych, oddanych Bogu kapłanów 😉

2 komentarze do “Stokrotnie obdarowany…

  • 11 marca 2019 o 6:31 pm
    Permalink

    Jasne, wszystko jest łaską…
    Przykład z najbliższej rodziny. Młoda dziewczyna idzie do zakonu. W krótkim czasie, matka zaczyna chorować na przewlekłą i niewyleczalną chorobę… Córka zakonnica, zaraz po ślubach wieczystych, otrzymuję w”darze” taką samą chorobę – codzienny ból, cierpienie, leki, które niszczą cały organizm… W krótkim czasie, bratu owej siostry zakonnej, rodzi się dziecko – chore, z wadą od urodzenia, nie wiadomoco dalej, czy przeżyje, ajeśli tak, jak będzie wyglądało jeko życie…
    Same błogosławieństwa…
    Ale oczywiście to genetyka, Pan Bóg nie ma z tym nic wspólnego…

    Odpowiedz
  • 11 marca 2019 o 7:35 pm
    Permalink

    Gdy jest dobrze to kościół mówi – „Pan Bóg błogosławi”, ale gdy źle – to najlepiej przemilczeć… Cała „mądrość” kościoła.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.